27 Oct 2014

1. Tchórz


“Wszystko spłonęło - cała wioska została strawiona przez ogień. Na dzień dzisiejszy nikt nie wie kto stoi za atakiem. Asura i Indra milczą.”
Yamada Taro

            - Gdzie są moje skarpetki? - Donośny głos Kiry dotarł do uszu kunoichi siedzącej w małym salonie.
            Sakura parsknęła pod nosem, po czym odsunęła od ust trzymany oburącz kubek z ciepłym napojem.
            - A skąd ja mam to wiedzieć? Ja tu nie mieszkam - odpowiedziała mu, podkulając pod siebie nogi. Błądząc nieobecnym wzrokiem po szybie, przyglądała się jak zahipnotyzowana kroplom, które z impetem uderzały w gładką powierzchnię okna. Blask ulicznej latarni wdzierał się bezlitośnie do salonu Mitsukuri, w którym dziewczyna właśnie popijała wczesno-poranną herbatę.
            Nie mogąc się powstrzymać, rozchyliła szeroko usta i przystawiła do nich jedną z dłoni. Najchętniej położyłaby się teraz na miękkiej kanapie, na której usiadła przed kilkoma minutami i wtuliła się mocno w zgniłozieloną poduchę. Ale nie zamierzała tego robić. Nie zamierzała ulegać chwilowej słabości, jaką okazał się sen.
            Biały, ceramiczny kubek ponownie znalazł się przy jej ustach, a po krótkiej chwili przyjemnie ciepły płyn zaczął rozgrzewać jej ciało od środka. Herbata - tego właśnie potrzebowała. Niemądrze byłoby z jej strony faszerować się kawą o czwartej nad ranem. Wbrew pozorom, po powrocie do domu i własnego łóżka, zamierzała jeszcze trochę pospać. Teraz mogła jedynie oprzeć głowę o parapet, wsłuchując się w dźwięk spadających kropli deszczu.
            Przez ułamek sekundy poczuła ogarniający ją chłód. Dreszcze przeszły wzdłuż jej kręgosłupa, jakby ktoś subtelnie przejechał po nim lodowatym opuszkiem palca. Powróciło również dziwne i niezrozumiałe uczucie w podbrzuszu, które nawet, gdyby chciała je opisać, nie byłaby w stanie. Nie był to zwyczajny ból, czy też ból menstruacyjny. Czuła jakby w jednej chwili chmara motyli zerwała się do lotu, drażniąc ją przyjemnie od środka. Lecz chwilę później, każdy motyl umierał i znikał. I tak wyłącznie przez kilka sekund.
            Co ciekawe, za każdym razem, gdy tak się czuła, on wracał do wioski. Jeszcze nigdy nie zanotowała odskoczni od tej reguły. Reguły, która zakorzeniła się w niej dopiero jakiś czas temu.
            Były również dobre strony tego niezrozumiałego przeczucia. Wiedziała, że dziś Sasuke ponownie przekroczy bramę Konohy. Wiedziała, że przelotnie się z nim spotka. Wiedziała, że zamieni z nim nie więcej niż dwa słowa - jeśli w ogóle - i minie go, udając obojętność.
            - Ale mogłabyś - zagaił Kira, wchodząc do salonu.
            - Co? - spytała wyrwana z chwilowego zamyślenia.
            Skrzyżowała swoje zaspane spojrzenie z jego brązowymi oczami, uśmiechając się do niego blado. Kira stał metr przed nią w swoim stroju ANBU, z ceramiczną maską w dłoni z wymalowaną na niej panterą. Zza jego ramion wystawały dwie rękojeści od krótkich samurajskich mieczy, jakimi władał.
            - Zamieszkać tutaj. Mogłabyś przecież to zrobić i dobrze o tym wiesz.
            Tak. Wiedziała o tym doskonale. Problem polegał na tym, że nie chciała. I pomimo, iż wielokrotnie odrzucała jego propozycję, Kira wciąż nie odpuszczał.
            Sakura wstała spokojnie, odstawiając na wpół-pełny kubek na parapet.
            - Rozmawialiśmy już o tym - westchnęła cicho, dłonią zaczesując włosy do tyłu.
            Kira przyjrzał się jej uważnie, po czym niezadowolony pokręcił głową. Nigdy go nie zwodziła, ale mimo wszystko nie było mu łatwo zaakceptować jej odmowę. Łudził się, że może kiedyś… Jednak za każdym razem, gdy był już pewien swojego, Sakura niczym ostrą igłą przebijała jego wyobrażenia, zawsze dając mu tę samą wymówkę: Nie jestem gotowa. Te słowa od ponad roku krzątały się w jego myślach. Nawet, jeśli tego nie okazywał, to w rzeczywistości znał powód jej wiecznej niegotowości:
            Nie kochała go tak bardzo jak jego.
            Niejednokrotnie starała się wyprzeć niechciane uczucia, walczyła z nimi na porządku dziennym i on zdawał sobie z tego sprawę. I obiecał sobie, że pomoże wygrać jej tę walkę. Wyleczy ją z uczucia do Uchihy.
            - Mogłabyś przynajmniej się tu wyspać i wyjść rano. Jest zaledwie czwarta - powiedział spokojnie, dostrzegając jak różowowłosa kunoichi ubiera buty.
            Sakura uśmiechnęła się do niego szczerze, zarzucając na siebie cienką bluzę.
            - Chcę położyć się we własnym łóżku, z którego za dwie godziny wykurzy mnie matka, karząc ruszyć tyłek do pracy. Jej budzenie jest niezawodne - zaśmiała się, a widząc sceptyczne spojrzenie Kiry, podeszła do niego i ułożyła delikatnie dłoń na jego policzku. - Żartowałam, chcę cię odprowadzić. A w domu i tak muszę przysiąść nad papierkami, więc pewnie już nie pośpię.
            - Obiecaj mi coś - powiedział, układając swą dłoń na jej.
            - Hm?
            - Porozmawiamy znowu niedługo. Ale tym razem, chcę by była to poważna rozmowa, z której nie wymigasz się pretekstem, że nie jesteś gotowa.
            Ponownie westchnęła, zastanawiając się zarazem, dlaczego życie musiało być aż tak skomplikowane. Nie łatwiej byłoby, gdyby ktoś stał na rozstaju dróg z wielkim oświetlonym znakiem, instruując ją gdzie powinna pójść? Ile czasu i trudu zaoszczędziłoby to ludziom? Wszystko wtedy byłoby idealnie. Złe wybory przestałyby istnieć, a źle ulokowane serca, jak na przykład w przypadku Sakury, wróciłyby na właściwe miejsca. Bo nie było nic gorszego, od obdarzenia miłością kogoś, kto unikał cię jakbyś była śmiercionośną zarazą.
Tak właśnie czuła się Sakura, przy każdym spotkaniu z Sasuke: ignorowana, odrzucona. Jakby po prostu nie chciał jej w swoim życiu.
            Spojrzała pewnie w jasnobrązowe oczy Kiry, przytakując mu ze spokojem.
            - Zgoda. Porozmawiamy, jak wrócisz z misji, na którą ten młotek postanowił wysłać cię w środku nocy – powiedziała, kończąc zdanie z nutką irytacji.
            Jeszcze pół godziny temu spała spokojnie w łóżku Kiry, w jego objęciach, gdy niespodziewanie zostali obudzeni przez przybycie nieproszonego shinobi. Po krótkiej wymianie zdań, w ręku Matsukuri znalazł się zwój ze wszystkimi wytycznymi, więc nawet nie musiał stawiać się w gabinecie Hokage.
            Kira ścisnął mocniej jej dłonie, po czym ściągnął je ze swojej twarzy, na którą po chwili założył maskę pantery.
            Wolnym krokiem przechadzali się przez pogrążoną we śnie Konohę, a deszcz ani przez chwilę nie ustępował- zaledwie osłabł.
            - Przeziębisz się, idź już do domu - oznajmił nagle Kira, dostrzegając jak uśmiechnięta od ucha do ucha Sakura rozgląda się po pozamykanych sklepikach.
            - Do bramy już niedaleko. A o moje zdrowie nie musisz się martwić.
            Kira przewrócił lakonicznie oczami.
            - Pani doktor w ogóle o siebie nie dba.
            Sakura spojrzała na niego kątem oka, a następnie wystawiła mu język.
            - Ktoś tu zapomniał, że pani doktor nie jest już tylko panią doktor - powiedziała dumnie i, nie zważając na ulewę, zaczęła zwinnie ściągać z siebie bluzę.
            - Ubierz się, do cholery - wtrącił poważnie, przyglądając się jej z niepokojem. Jeszcze tego mu brakowało, by po powrocie odwiedzać ją w szpitalu, gdzie wylądowałaby z zapaleniem płuc, albo innym świństwem.
            - Patrz, patrz tu - rozkazała ze śmiechem Sakura, podwijając krótki rękawek i ukazując mu tym samym tatuaż ANBU na ramieniu.
            - Tak, tak wiem, pani kapitan. A teraz ubierz się - powiedział srogo. - Nadal nie wierzę, że Naruto wymyślił specjalnie dla ciebie nowe stanowisko.
            Sakura wyszczerzyła się do Kiry.
            - Nie zapominaj, że tak samo jak i ty jestem shinobi. Nie mam zamiaru reszty swojego życia spędzić w szpitalu - zaznaczyła poważnie. Tego samego argumentu użyła podczas rozmowy z przyjacielem, gdy ten postanowił powierzyć jej piastowanie stanowiska ordynatora. Tak, chciała pomagać i leczyć ludzi, ale w końcu ludzie umierali nie tylko w szpitalach. Ginęli również w czasie walki i na misjach. Z tym właśnie Sakura planowała walczyć. I wreszcie, po długich miesiącach codziennych wizyt u Naruto i nękania go, uległ jej. Została panią kapitan małego oddziału, który miał za zadanie trenować nowych medyków, tak jak ją niegdyś trenowała Tsunade. Do jej nowych zadań również należał przydział odpowiednich medyków do każdej z drużyn.
Robiła to, co lubiła, ale również spełniała marzenia i aspiracje swojej mentorki. Od teraz nie zamierzała już marudzić Naruto nad uchem, dostała to, czego chciała, a przy okazji mogła dalej rozwijać się jako shinobi.
            - Przecież tak bardzo lubisz ten szpital - wtrącił Kira.
            Sakura już otwierała usta, żeby odpowiedzieć małą złośliwością, gdy nagle jej nogi postanowiły zatrzymać się i wrosnąć w ziemię. Znowu doznała tego samego dziwnego, niewytłumaczonego uczucia. W jej brzuchu ponownie pojawiły się motyle, tylko po to, by kilka sekund później zniknąć.
            Brama Konohy znajdowała się tuż przed nimi, a u jej wrót czekali pozostali członkowie drużyny Kiry - Arata i Bunta. Jednak to nie oni przykuli jej uwagę, a sylwetka mężczyzny w czarnym płaszczu, która właśnie ich wymijała. Usta Sakury rozchyliły się delikatnie, natomiast zielone oczy zapłonęły, gdy tylko przyjrzała się bladej twarzy Sasuke. Nie zdziwiła ją czarna przepaska, która szczelnie zakrywała jego lewe oko; Rinnegan nadal przykuwał ciekawskie spojrzenia mieszkańców Konohy.
            Sakura nie wiedziała, czy to przez dzielącą ich odległość, ale przez chwilę, głupi ułamek sekundy, miała wrażenie, jakby Sasuke zwolnił tempo, gdy tylko ją dostrzegł. Ale równie dobrze mógł być to tylko wymysł jej własnej, nieokiełznanej wyobraźni, która już niejednokrotnie płatała jej figle.
            Patrzył się na nią; była tego pewna.
            Zacisnęła mocniej szczękę, tym samym układając usta w cienką linię. Uważnie obserwowała zbliżąjącego się do nich Sasuke. Głowę trzymał wysoko w górze, a krople deszczu mimo wszystko złośliwie moczyły jego płaszcz.
            Z każdym kolejnym krokiem, Sakura coraz intensywniej wpatrywała się w jego prawe oko. Wystarczyło jedno skinienie z jego strony, a wiedziała, że przyjdzie do nich.
            I nie pomyliła się.
            Sasuke stanął tuż przed nimi, zatrzymując swoje enigmatyczne spojrzenie na przemoczonej kunoichi. Sakura wnet poczuła, jak Kira ułożył dłoń na jej ramieniu. Nie wiedziała, co chciał tym zyskać. Okazać jej swoje wsparcie? Pokazać, że nie ma się czego bać, bo jest przy niej? Właściwie nie wiedziała, czy Sasuke nadal był zdolny do zaatakowania jej, co zrobił kilka lat temu. Była rozdarta jeśli chodziło o tą kwestię i ani razu nie potrafiła dojść prawdy. Jej alter ego przy każdym spotkaniu, powtarzało, że nie miała się czego obawiać; że Sasuke nic jej nie zrobi. Jednak jej ciało podpowiadało jej coś innego; każda cząstka jej ciała krzyczała w agonii, namawiając ją do ucieczki - tym razem nie było inaczej.
A może Kira tym gestem chciał pokazać coś Sasuke? Tego również nie wiedziała. Z resztą w ogóle nie myślała o mężczyźnie stojącym krok za nią, całą swoją uwagę skupiała na Sasuke, stojącym zaledwie na wyciągnięcie ręki.
            Za wszelką cenę starała się przejrzeć jego zachowanie i myśli. Ale czas już dawno udowowdnił wszystkim, że nikt nie był w stanie zedrzeć z Sasuke maski obojętności i chłodu, której nigdy nie ściągał. Jedyny wyjątek stanowił Naruto.
Najchętniej zatrzymałaby teraz czas, rzuciłaby się pędem do domu przyjaciela, budząc go i wyciągnęłaby go z łóżka, tylko po to by stanął tutaj razem z nimi i łaskawie wyjaśnił jej, dlaczego Sasuke nieustannie świdrował ją przenikliwym spojrzeniem. Niestety, nawet jeśli mogła poszczycić się ogromną siłą fizyczną, nie potrafiła zatrzymać wskazówek zegarek.
Kumulujące się wokół nich napięcie nie wróżyło niczego dobrego. Niepokój, który odczuwała, sprawiał, że jedynym, na czym mogłą się skupić, była bezwładność ogarniająca jej ciało.
            Dwójka shinobi, bacznie obserwowała z oddali zaistniałą nieopodal
sytuację. Kira lustrował Sasuke nienawistnym spojrzeniem, który zupełnie nie zwracał  na niego uwagi; traktował go jak powietrze. Sakura natomiast stała na uginających się nogach, główkując zawzięcie nad ewentualnymi słowami, jakie mogłaby teraz wypowiedzieć. Z opresji wybawił ją Sasuke, który prychnął złowieszczo pod nosem, przenosząc wzrok na rozjaśniające się pomału niebo.
            - Pieprzony kłamca - warknął wyraźnie poirytowany i wyminął ich, uderzając Sakurę ramieniem.
            Różowowłosa zachwiała się pod naporem uderzenia. Wściekła obróciła się za nim, lecz nikogo nie dostrzegła. Sasuke po prostu rozpłynął się w powietrzu.
            Niepewnym spojrzeniem omiotła spowitą ciemnością Konohańską ulicę, którą jeszcze chwilę temu kroczył Sasuke. Nie rozumiała, co miały znaczyć jego wypowiedziane w złości słowa. Po raz kolejny nie wiedziała też, czym zasłużyła sobie na takie traktowanie. Co ona mu takiego zrobiła, że za każdym razem odnosił się do niej z jeszcze większą opryskliwością? Jedyne, co mogła sobie zarzucić i czego była pewna, to fakt, że jakaś upierdliwa cząstka niej nadal go kochała – tak, właśnie tego pierdolonego drania.
            Czując mocniejszy uścisk na ramieniu, zmusiła się do odwrócenia głowy i spojrzenia na Kirę, chociaż gdyby mogła, nadal wyobrażałaby sobie Sasuke stojącego tuż przed nią i ciskającego w nią piorunami. Wątpiła by kiedykolwiek była zdolna do całkowitego zrozumienia tego człowieka i jego toku myślenia.
            Widząc jak brązowe oczy Kiry bacznie jej się przyglądały, cieszyła się, że reszta jego twarzy była skrupulatnie skryta pod maską ANBU. Jego wzrok zdradzał wystarczająco wiele emocji, by Sakura mogła wiedzieć jaką dezaprobatą pałał z tego krótkiego, acz nic nieznaczącego spotkania z Sasuke, którego był świadkiem.
            - Arata i Bunta na ciebie czekają. - Nie chciała być niemiła, ale najwyższa pora by Kira wreszcie rozpoczął misję, na którą wysłał go Naruto. Czuła, że gdyby w tym momencie wrócili do rozmowy sprzed kilkunastu minut, skończyłaby się gorzej niż tragicznie. Kira, przeczuwając intencje Sakury, jedynie skinął głową i bez słowa zaczął kierować się w stronę swoich kompanów z drużyny.
            Nie było żadnego czułego pożegnania, żadnego pocałunku, czy też gestu, który świadczyłby o tym, że dopiero co spędzili ze sobą namiętną noc.
            Sakura, nie chcąc przyglądać się, jak Kira wraz z Aratą i Buntą wyruszają, odwróciła się i powolnym krokiem zaczęła kierować się w stronę rodzinnego domu. Nie założyła z powrotem bluzy, którą zdjęła drocząc się z Kirą. Nerwowo zaciskała ją mocno w dłoni, pozwalając tym samym zimnym kroplom rozbijać się na jej ciele. Deszcz w żaden sposób jej nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie - uspokajał ją. Zaczesała przemoczony kosmyk włosów za ucho, wbijając wzrok w ziemię. O czwartej nad ranem całą wioskę otulała nocna cisza, a na uliczkach nie było ani jednej żywej duszy.
Mimowolnie kopnęła w mały kamyk, który następnie przeturlał się kilka metrów dalej. Przez kolejne minuty to na nim wyżywała swoją frustrację. Siedząc w salonie Kiry, przeczuwała, że ponownie spotka Sasuke, ale tym razem stało się to za szybko. Zazwyczaj mijały długie dni zanim pojawiał się w Konoha, a teraz nie minęła nawet godzina. W dodatku wcale nie tak wyobrażała sobie pożegnanie z Kirą.
- Dupek - burknęła profilaktycznie pod nosem, ponownie kopiąc ten sam kamyk. Gdyby ktoś ją teraz spytał, na kogo tak bezwstydnie klęła, nie byłaby w stanie odpowiedzieć - sama tego nie wiedziała. Cierpkie słówka po prostu wydobywały się z jej ust, bez uprzedniego skonsultowania tego z rozumem.
Dupkiem mogła nazwać Kirę.
Dupkiem mogła nazwać Sasuke.
Lecz tylko jeden mógł zostać zwycięzcą w tej niechlubnej konkurencji. I bez zwątpienia to Sasuke zostałby obdarzony tym tytułem - on w przeciągu kilku ostatnich lat okazał się największym dupkiem w jej życiu. Jak mogłaby go tak nie nazywać, gdy…?
Usłyszawszy cichy stukot, pośpiesznie uniosła głowę.
Nie bała się, gdyż wiedziała, że nie miała czego. Konoha była bezpiecznym miejscem, nikt jej nie zagrażał, a wszystkie wioski po Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi nadal żyły ze sobą w zgodzie. Jednak pomimo to ninja nie przestali istnieć. Po wioskach cały czas krążyły patrole, a misję były na porządku dziennym. Więc nie, Sakura nie miała czego się obawiać. A zwykły pijaczyna nie stanowił dla niej żadnego zagrożenia.
Jednak to nie osoba upojona alkoholem dobijała się o tak nieludzkiej porze do drzwi  domu Ino, będącego jednocześnie rodzinną kwiaciarnią.
Sakura ponownie przystanęła w miejscu, a na jej twarzy wymalowała się trwoga. Z ciężkim sercem przełknęła głośno ślinę, mając nadzieję, że zaraz wybudzi się ze złego snu. To, co właśnie obserwowała, nie mogło być prawdą. Sasuke nie mógł pukać do domu Yamanaki Ino - jej przyjaciółki. To była zbyt irracjonalna sytuacja, by Sakura mogła uznać ją za prawdziwą. Nie widziała żadnego powodu, dla którego Sasuke mógłby przychodzić do Ino o takiej porze, zwłaszcza, że dopiero co pojawił się w wiosce, po kolejnej dłuższej nieobecności. Po prostu tego nie rozumiała.
Nie rozumiała, dlaczego nie przyszedł do niej.
Przecież przychodził.
Przychodził pod osłoną nocy, a ona do tej pory mogła poczuć na sobie jego duże, chłodne dłonie. Pocałunki. Pieszczoty. W s z y s t k o.
Mocniej zacisnęła palce na grubym materiale bluzy i pomału wznowiła swój krok. Nie zamierzała dać im żadnej satysfakcji. W końcu to ona była tą porzuconą przed laty i Ino doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Drzwi od mieszkania jej przyjaciółki otworzyły się i pomimo, iż światło nie wypłynęło z przedpokoju, Sakura nie miała żadnych wątpliwości, kogo w nich dostrzegła.
Sakura ściągnęła ze sobą gniewnie brwi, dostrzegając, jak poddenerwowana Ino gestykulowała rękoma, tłumacząc coś Sasuke. Tak bardzo chciała móc usłyszeć chociaż kawałek ich rozmowy. Albo nie… może lepiej nie.
Morderczym spojrzeniem obserwowała pomału wkraczającego do domostwa Ino Sasuke, kwitując to urażonym prychnięciem.
To chyba jakaś kpina!, w środku aż kipiała ze złości. Nie wierzyła, że została wykiwana w taki perfidny sposób przez własną przyjaciółkę! Ino była jedną z trzech osób, którym żaliła się na tego drania, wiedziała o wszystkim! Toż, to była jawna zdrada! W końcu, kto normalny zapraszał do swojego domu - o czwartej rano! - faceta, z którym jeszcze niedawno sypiała jej przyjaciółka?
Zdrada. Zdrada. I raz jeszcze -  z d r a d a .
Ino w końcu była taka ładna, zgrabna i przede wszystkim nie miała wielkiego czoła, ponadto nie mieszkała nadal z rodzicami, jak co poniektórzy. I nie liczyło się, że ostatni punkt był efektem wojny sprzed lat.
            Zamykając drzwi, Sasuke spojrzał w stronę Sakury; w odpowiedzi uniosła dumnie głowę. Nie zamierzała być kolejną uległą wobec życia, a tym bardziej wobec mężczyzny, kobietą do pomiatania. Do tej pory już wystarczająco dała się Sasuke wykorzystać, zaślepiona miłością do niego.
            Sakura jeszcze nigdy w życiu nie była z siebie aż tak dumna, jak w tej chwili.
            Nie uroniła ani jednej łzy, pomimo iż najchętniej rozpłakałaby się tu i teraz.
            Nie zaczęła głośno manifestować swojego niezadowolenia.
Nie dała po sobie poznać, że jej serce właśnie zaczęło się kruszyć.
            Sasuke przyglądał się Sakurze z tym samym martwym wyrazem  twarzy, co kilka minut wcześniej.
            - Dobranoc, Sasuke. Śpij dobrze - powiedziała do niego, a jej głos brzmiał nader szczerze.
            Uśmiechając się do niego po raz ostatni, w spokojnym tempie minęła dom Yamanaki,  nieustannie czując na swoich plecach jego spojrzenie.
            Wystarczyło jednak, że skręciła w boczną uliczkę, a zupełnie się rozkleiła. Nie będąc w stanie dalej kontynuować drogi do domu, oparła się o zimną fasadę sklepu pana Takeru, po której zjechała na ziemię. Skostniałymi dłońmi zakryła usta, powstrzymując rodzący się w jej gardle głośny lament. Łzom pozwoliła swobodnie spływać po policzkach.
            Życie nie było sprawiedliwe. Bez przerwy raniło ludzi, nawet jeśli niczym nie zawinili.
            Nie wiedziała, jak długo znajdowała się w takiej pozycji, pozwalając emocjom po prostu na przejęcie kontroli. Zadzierając głowę, dostrzegła pierwsze promienie słońca, jakie przedzierały się pomiędzy budynkami. Najchętniej nigdzie by się stąd nie ruszała, ale nie mogła tutaj zostać, nie chciała wywoływać sensacji. Wstała leniwie z zamiarem szybkiego powrotu do domu, gdy nagle minął ją Shikamaru.
            Nie zauważył jej.
            Sakura powiodła podpuchniętymi oczami za sylwetką znajomego z niekrytym zdziwieniem. Jednak wiedząc, że to nie był najlepszy moment na rozmowy, wyszła z uliczki i powolnym krokiem zaczęła wracać do rodzinnego mieszkania.

            Punkt szósta trzydzieści Mebuki weszła do pokoju córki.
            - O, jesteś. Nie śpisz? - spytała zdziwiona, na co Sakura leniwie przewróciła się na plecy.
            - Już nie - odparła, wyciągając ramiona nad głowę. - Zaraz wstanę - dodałą zaspanym głosem, chcąc jak najszybciej pozbyć się rodzicielki z pokoju. Sakura nie miała wątpliwości, że jej matce wystarczyło zaledwie krótkie spojrzenie, by zorientować się, w jakim stanie się znajdowała się jej córka.
            Po powrocie do domu nie miała na nic siły - położyła się do łóżka w mokrych ubraniach, nakrywając się jedynie cienkim pledem. Leżała w samotności może z godzinkę, nim matka uraczyła ją swoją obecnością.
            - Pokłóciliście się? - zagaiła niepewnie Mebuki, co tylko utwierdziło Sakurę w przekonaniu, że jej matka była spostrzegawczą osobą.
            Chciałabym, pomyślała ociężale, zmuszając się do zmiany pozycji na łóżku do siadu.
            - To nic - machnęła ręką, zbywając matkę.
            Mebuki jednak nie odpuszczała. Splotła ręce na piersiach, a jej zaniepokojone spojrzenie bez ostrzeżenia się wyostrzyło; teraz w jej oczach iskrzał gniew.
            - Nie możesz go tak dłużej zwodzić, Sakura - oznajmiła hardo.
            Sakura, nie mogąc się dłużej powstrzymać, parsknęła śmiechem. To niby ona go zwodziła? Wolne żarty. Myślała, że własnie ją przez ostatnie miesiące kążdy wodził za nos. Czuła się po prostu oszukana.
            Oszukana przez los.
            Oszukana przez Ino.
            Oszukana przez Sasuke.
            Więc dlaczego to niby ona miała kogoś zwodzić?
            - Masz własny rozum, Sakura. Co nie zmienia, że powinnaś wreszcie zadecydować, czego chcesz od życia.
            - Wiem, czego chcę - sparowała ostro niekontrolowanym krzykiem.
            - Jesteś tego pewna? - syknęła rozwścieczona Mebuki. - W takim razie dlaczego od dwóch lat nie potrafisz ustalić, co właściwie czujesz do Kiry i czy w ogóle chcesz z nim być, co?
            - Wyjdź - zawyrokowała Sakura, mając serdecznie dość porannej kłótni z matką.
            Mebuki nie protestowała, bez słowa zaczęła opuszczać pokój córki. Stając w przejściu, spojrzała jeszcze na Sakurę.
            - Naruto kazał przekazać ci, żebyć przyszła do niego zanim zaczniesz pracę - powiedziała tuż przed opuszczeniem pokoju.
            Sakura westchnęła ciężko, dłonią przeczesując wilgotne włosy; z łatwością mogła je w tej chwili porównać do ptasiego gniazda. Zdawała sobie sprawę, że właśnie pokazała jak bardzo głupiutką i zaślepioną osobą była. W momencie gdy Mebuki starała się jej uświadomić, że nastała najwyższa pora przestać zachowywać się jak nastolatka i zacząć podejmować decyzje godne osoby dorosłej. Oczekiwała, że w końcu podejmie odpowiednie kroki, które miałyby połączyć ją z Kirą, ale ona cały czas myślała o nim - o Sasuke.
Miłość robiła z ludźmi dziwne rzeczy. Najpierw dawała nadzieję, którą następnie wyrywała człowekowi z piersi wraz z sercem, powodując, iż zachowywał się jak małe, rozkapryszone dziecko. Miłość była dla ludzi niemądrych, a ona była jedną z tych osób.
            Wyrwana z chwilowego letargu, pośpiesznie zaczęła doprowadzać się do porządku. Zamierzała robić dziś wszystko, poza myśleniem. Wypadałoby również nie wchodzić w paradę rodzicielce, która bez zwątpienia uszczypliwie napomknie coś o dziecinnym zachowaniu córki. To nie był najlepszy moment na debatowanie nad tym, co było pomiędzy nią a Kirą. Na obecną chwilę, nie była nawet w stanie powiedzieć, dlaczego zaczęła z nim sporadycznie sypiać. Ich relacji na pewno nie można było nazwać związkiem, co do tego nie miała żadnych wątpliości. To było zbyt wiążące słowo.
            Wychodząc z domu, Sakura jak ognia unikała obojga rodziców, wiedząc, że Mebuki musiała już zrelacjonować Kizashiemu ich poranną konfrontację. Przed jej rodzicami prawie nic nie dało się ukryć. Jedynie relacje łączące ją z Sasuke, pozostawały szczelnie chronioną tajemnicą, której nie zamierzała im wyjawiać.
           Idąc jedną z głównych ulic Konohy wstąpiła jeszcze do kawiarni pani Umari,gdzie kupiła kawę na wynos. Nie mogła odeprzeć od siebie przeczucia, że jeszcze niejednokrotnie tam dziś zawita. Po siódmej rano rodzima wioska Sakury wreszcie zaczynała tętnić życiem, nie tak jak to było zaledwie przed trzema godzinami. Nocny deszcz również ustał, aczkolwiek pogoda tego lipcowego ranka w ogóle nie przypominała lata; ciemne chmury nadal znajdowały się nad wioską. Sakura rozkoszowała się ciepłem, jakie emanowało ze styropianowego kubka, przyjemnie rozgrzewając jej zziębnięte dłonie.
            Po zakupieniu jeszcze kilku owoców i warzyw ze stoiska pana Taku, a także dwóch misek ciepłego ramenu, skierowała się w stronę budynku Hokage, znajdującego się tuż pod skałami z wyrzeźbionymi podobiznami Kage. Sakura z dumą przyglądała się podobiźnie Naruto, która znajdowała się tuż pod rzeźbą Tsunade, obok twarzy Minato. Chociaż jedna osoba z ich drużyny była w stanie spełnić swoje marzenia.
            Minęło zaledwie kilka minut, a Sakura pewnym krokiem wkroczyła do gabinetu przyjaciela.
            - O, Sakura-chan! - zakrzyknął zadowolony Naruto na widok koleżanki.
            Sakura podeszła do biurka, na którym zaraz ustawiła dwie miseczki ramenu i kubek z kawą.
            - Za to, że przez ciebie będę musiała zacząć pracę później, masz zjeść ze mną śniadanie - powiedziała poważnie, usadawiając się na jednym z dwóch wolnych starodawnych foteli, jakie znajdowały się po drugiej stronie biurka.
      Naruto spojrzał na nią ze zdziwieniem, bacznie lustrując twarz przyjaciółki. Uważnie przyglądając się jej i postawionym przed sobą naczyniom. Lecz widząc, jak Sakura unosi pytająco brew, uśmiechnął się do niej szeroko, ukazując przy tym całe uzębienie.
            - Dziękuje, Sakura-chan! - krzyknął, łapczywie chwytając za jedną z misek i przysuwając ją sobie pod nos. - Najlepsze śniadanie! Tylko nie mów Hinacie!
            Sakura wywróciła oczami, lecz nawet z jej ust wydobył się cichy śmiech rozbawienia.
            - Będę milczeć jak grób, a teraz mów o czym chciałeś rozmawiać tak z samego rana - zapewniła go, delikatnie rozdzielając pałeczki.
            - Chwila - powiedział, przeciągając ostatnią literę. Widziała, jak lazurowe tęczówki z radością wpatrywały się w miskę ramen. Chichrając się pod nosem, chwycił za drewniane pałeczki i zaczął pazernie pochłaniać danie bogów, jak miał w zwyczaju je nazywać.
            Sakura z przymrużeniem oka obserwowała jak Naruto pozbawiony manier łapczywie zajadał się swoim pierwszym posiłkiem tego dnia. Na jej usta wkradł się nikły uśmiech, właśnie takiej normalności potrzebowała. Naruto nieświadomie poprawił jej humor i w tym tkwił cały jego urok osobisty, którego nikt nie był w stanie mu zabrać.
            Nie zwracając uwagi na jego ciągłe siorbanie, również przystąpiła do konsumowania śniadania. Jej plan na dzisiaj był niemal perfekcyjny: śniadanie z przyjacielem, a następnie rzucenie się w wir pracy w swoim biurze, wyrobienie kilku nadprogamowych godzin w szpitalu, po czym późny powrót do domu i położenie się do łózka po dwóch kieliszkach wina. Chociaż nie… Aktualnie wino nie było zbyt dobrym pomysłem. Alkohol plus złamane serce, równało się użalaniu się nad sobą, a tego przede wszystkim chciała uniknąć. Tak więc, tuż po przekroczeniu progu pokoju, zamierzała rzucić się z utęsknieniem na łóżku i mocno tuląc do siebie poduszkę, zapaść w głęboki sen.
            - Sakura-chan…? - zaczął niepewnie po kolejnym siorbnięciu makaronem.
            - Hm?
            - Jesteś… dziwna.
            Sakura zakrztusiła się kluskami. Uwaga Naruto nie mogła był bardziej trafna. W końcu czy jeśli nie byłaby dziwna i nie miała dziwnych rodziców, to Sasuke potraktowałby ją tak jak teraz? Na samo wspomnienie przypadkowego spotkania z rodzicami, kiedy była w jego towarzystwie, przechodziły ją niemiłe dreszcze. Nie był to moment z życia jaki chciałaby pamiętać. Cała sytuacja była dla niej zbyt żenująca, zresztą nie tylko dla niej.
            Wykrzywiła usta  grymasie, zastanawiając się, czy czasami jej ojciec nie miał czegoś wspólnego z obecną wrogością Sasuke. W tym wypadku, wszystko było możliwe.
            - Bardzo dziwna. - Tego komentarza nie potrafiłą już zignorować.
            Haruno zmrużyła gniewnie oczy, obdarzając przyjaciela nieprzychylnym spojrzeniem.
           Naruto przełknął ciężko ślinę.
            - Uwielbiam takie niespodziewane śniadania, ale oboje wiemy, że to nie jest w twoim stylu - burknął pod nosem.
            Sakura spuściła głowę i utkwiła spojrzenie we własnych dłoniach. Czy była aż tak przewidywalna? Skoro Naruto potrafił dostrzec, że coś ją trapiło, to było źle; bardzo źle.
            - Nic się nie dzieje. Mam gorszy dzień - wyznała, chcąc zaoszczędzić sobie kolejnych niekomfortowych pytań. Przecież miała dzisiaj myśleć wyłącznie o pracy!
            - Po co mnie tu ściągnąłeś z samego rana? - Zmieniła temat, chcąc powrócić do swoich wcześniejszych postanowień.
            Naruto przyjął to z ulgą.
            - No bo wiesz Sakura-chan…  - zaczął plątać się w słowach, wzrok utkwiwszy w resztkach makaronu jakie znajdowały się na dnie miski.
            - Coś knujesz, Naruto. - Znała go od dziecka, dlatego bez problemu wiedziała, gdy ten coś kombinował. Większość jego intryg była głupia i łatwa do przejrzenia, jednak przez ostatnich parę lat podszkolił się sztuce manipulacji. Miała nadzieję, że tym razem nie stanie się jego marionetką.
            - Knuje - przyznał jej tajemniczo rację, unosząc po chwili wzrok. - Dlatego wieczorem wrócisz do domu, ogarniasz się, ubierasz w sexy kieckę i wpadasz do mnie na balangę. - Naruto w ekscytacji aż podskoczył na swoim krześle, wprowadzając Sakurę w stan oszołomienia. Musiała przyznać, że tego się nie spodziewała.
            Kunoichi zamrugała kilkukrotnie, uważnie przyglądając się przyjacielowi.
            - Co to znowu za okazja? - spytała markotnie. Może jednak była jeszcze szansa na zmianę jej wieczornych planów? Impreza to nie wcale taki głupi pomysł. Znajomi i alkohol mogły pomóc jej skutecznie zapomnieć o problemach.
            Naruto spojrzał na przyjaciółkę z szerokim uśmiechem.
            - Nie ma okazji, po prostu chcę spędzić miło czas z przyjaciółmi. Rzadko kiedy udaje nam się spotkać całą paczką, więc tak sobie pomyślałem, że to idealna okazja.
            Sakura parsknęła śmiechem. Naruto coś za bardzo się starał, a to mogło zwiastować małe kłopoty.
            - Właśnie zaprzeczyłeś samemu sobie. Ta intryga ci nie wychodzi. Kawa na ławę Naruto, co to za okazja?
            Uzumaki wydął poliki w niezadowoleniu, w myślach przeklinając Sakurę za spostrzegawczość.
            - Nic nie jest jeszcze pewne, Sakura. Po prostu przyjdź. Nawet Temari obiecała, że się pojawi! Zapowiada się świetna zabawa, jak za dawnych czasów - mówił z desperacją, sprawiając, że serce Sakury zaczęło mięknąć. Widać, że bardzo mu na tym zależało. Ale z drugiej strony, nie potrafiła zrozumieć, co było aż tak ważne, w końcu ciążę Hinaty i ich zaręczyny oblewali zaledwie miesiąc wcześniej. Dlaczego tak naciskał, na to by się pojawiła?
            - Wy chyba nie zamierzacie się dzisiaj potajemnie pobrać, co? - spytała z wielkimi oczami, odstawiając pustą miskę na blat biurka. - O takich wydarzeniach uprzedza się wcześniej! Myślisz głupku, że gdzie ja wam teraz kupię prezent?! A co z waszymi ślubnymi yukatami? Tak się nie robi. Mogłeś chociaż wczoraj coś napomknąć, a nie tak na ostatnią chwilę. Z czego ty się chichrasz? - warknęła podenerwowana, widząc jak blondyn przystawia dłoń do ust, a jego ramiona trzęsą się w napadzie histerycznego śmiechu.
            - Nie, ślubu dzisiaj nie będzie, ale wypadałoby, żebyś przyniosła ze sobą jakiś prezent - powiedział, jednak szybko zamknął usta, wiedząc, że powiedział o kilka słów za dużo.
            - Prezent? - spytała zaskoczona. - Dla kogo?
            Biorąc pod uwagę determinację Naruto, przeczuwała, że prezent nie był dla byle kogo. Naruto sam w sobie był roztargniony i tylko o kilku datach pamiętał. Jej urodziny już były, Naruto dopiero za kilka miesięcy, a Hinaty za pół roku. Reszta bliskich znajomych o jakich napomknął przed chwilą Uzumaki również nie obchodziła dzisiaj żadnego świeta.
            Nagle Sakura zacisnęła mocniej szczękę.
            - Jaki mamy dziś dzień? - spytała poważnie, jednocześnie bębniąc paznokciami o blat jego biurka.
            - Środę - odparł zdawkowo, odsuwając miskę na bok i dla niepoznaki wyciągając kilka teczek z górnej szuflady. Wiedział już, że przejrzała go na wylot. - Wybacz mam dużo roboty, widzimy się o ósmej u mnie.
            - Nie - ucięła krótko.
            - Słucham? - zapytał Naruto, unosząc się autorytetem.
            - Powiedziałam, że nie przyjdę. Też mam dużo roboty i nie mam czasu ani ochoty na świętowanie czegokolwiek - stwierdziła, wstając z miejsca.
            23 lipca, nie mogła poszczycić się większą głupotą. Wystarczyło, by z rana spojrzała do kalendarza, a od razu wiedziałaby jaki dziś dzień. To również poniekąd tłumaczyło ten nagły powrót Sasuke do Konohy. Ostatnimi latami unikał świętowania swoich urodzin w Konoha. W sezonie letnim prawie wcale nie pojawiał się w wiosce, karmiąc Naruto jakimiś niezrozumiałymi dla niej kłamstwami. Teraz najwyraźniej role się odwróciły i to Uzumaki postanowił nakarmić Sasuke kilkoma niewinnymi kłamstewkami.
            - Ciekawi mnie jak ci się udało przekonać go do ponownego powrotu do wioski - prychnęła, dając Naruto jasno do zrozumienia, że wiedziałą o jego intencjach. Może gdyby nie widziała Sasuke wchodzącego do domu Ino, poszłaby tam z sercem pełnym nadziei, ale teraz wiedziała, że nie miała po co tam iść.
            - Ehhh? - spytał zaskoczony, wypuszczając papiery z rąk. - Wrócił?! - Poderwał się z miejsca, dłońmi uderzając o blat biurka.
            - Nie rób ze mnie większej idiotki niż jestem - fuknęła zła, pomału kierując się do wyjścia.
            - Sakura! Teraz to musisz przyjść! - nalegał, obserwując zbliżającą się do drzwi Sakurę. Niespodziewanie wyczuł w pobliżu inną znajomą chakrę. Chakrę, która była stłumiona sama w sobie, by nikt nie mógł w stanie go wykryć. Nikt oprócz Naruto.
            Kiedy Sakura ponownie się odezwała, kątem oka zerknął w stronę uchylonego okna.
            - Nic nie muszę, Naruto, a przede wszystkim nie zamierzam świętować jego urodzin w miłej atmosferze. Wszyscy będziecie się o wiele lepiej bawić beze mnie - rzuciła, spoglądając na przyjaciela przez ramię.
            - Ale jesteśmy drużyną! - zaprotestował gromko Naruto.
            - Jemu to powiedz. - Po tych słowach Sakura zniknęła za podwójnymi drzwiami, pozostawiając zniesmaczonego Naruto.
            - Powiesz mi wreszcie, do cholery, co jej zrobiłeś? - zapytał niezadowolony, opadając z powrotem na krzesło i chowając twarz w dłoniach.
            - Nie wiem o czym bredzisz - odparł krótko Sasuke, otwierajac szerzej okno i wchodząc do środka.
            - Było przecież tak dobrze - mamrotał bez przerwy Uzumaki. Z rezygnacją spoglądając na swoje dłonie, kątem oka zauważył, jak Uchiha opiera się o parapet. - I nagle bum, wszystko pierdolnęło! - powiedział nieco głośniej, a z opuszków jego palców wystrzeliły małe trąby powietrzne, które następnie eksplodowały w powietrzu. - Unikacie siebie jak ognia, Sasuke, a mi się to nie podoba - powiedział głosem niezadowolonego dziecka.
            Mały teatrzyk Uzumakiego nie zrobił na Sasuke wrażenia. Jedynie rozwścieczył go do tego stopnia, że spoglądał on na swojego rozmówce z istnym mordem. Mieli do pogadania i Naruto o tym doskonale wiedział.
            - Nie lubię, gdy robi się ze mnie idiotę. Jeszcze raz mnie okłamiesz, a pożałujesz tego, głąbie - powiedział w wyraźnej złości, a jego prawe oko zalśniło złowrogą czerwienią.
            Naruto zerknął na przyjaciela z szerokim uśmiechem, w ogóle nie przejmując się jego groźbą.
            - Skoro już tutaj jesteś, to pamiętaj, żeby wpaść do mnie o ósmej. To rozkaz - oznajmił Naruto, małpując jego groźną tonację. Wszystko zaczynało układać się po jego myśli.
            Sasuke schylił minimalnie głowę, ani na chwilę nie ściągając z twarzy maski pokerzysty. W przeciwieństwie do sharingan, wściekłości nie mógł wymazać ze swojego spojrzenia na zawołanie.
            - Nie.
            - Czy wyście się zmówili, do cholery? - wybuchnął sfrustrowany Naruto, nie dowierzając własnym uszom.
            - Nie - ze stoickim spokojem powtórzył Sasuke, na co Naruto zareagował wyrzuceniem rąk w powietrze. - Nie wróciłem do Konohy dlatego, bo wymyśliłeś sobie łatwe do przejrzenia kłamstewko. Muszę poszperać w archiwum, chcę przepustki do zakazanych pomieszczeń.
            Naruto uniósł brew, uśmiechając się cwaniacko do przyjaciela.
            - Przyjdź na swoje urodziny, a dostaniesz czego tylko będziesz chciał. Sakurą zajmę się ja.

            Pół dnia przeglądała kartoteki świeżo upieczonych geninów, którzy dzień wcześniej ukończyli akademię i obecnie cierpliwie czekali na ogłoszenie składów drużyn. I w tym momencie wkraczała Sakura ze swoją nową rolą, teraz to od niej zależało kto gdzie trafi. Teoretycznie Naruto w każdej chwili mógł wszystko pozmieniać po swojemu, marnując tym samym całą jej pracę, ale Sakura wiedziała, że tak się nie stanie - Naruto zaakceptuje przedstawione przez nią składy drużyn bez słowa sprzeciwu.
            Już zrobiła wstępną klasyfikację bazującą na umiejętnościach i wytrzymałości fizycznej, a także inteligencji. Pozostało jej jeszcze uwzględnić w niej trzy typy jutsu i będzie mogła przystąpić do ostatniego etapu. Wtedy całkowicie poświęci się trenowaniu nowych medyków, którzy w przyszłości, tak jak i ona, będą w stanie udzielać się na polu walki, jeśli kiedykolwiek przyjdzie na to pora. Rozejm, jaki trwał obecnie, mógł się rozpaść niemal w każdej chwili. Nic nie trwało wiecznie. Kto wie, czy właśnie dzisiejszego dnia, właśnie teraz nie narodził się człowiek, którego poglądy zmienią w przyszłości losy świata?
            Jedno krótkie, ulotne puknięcie rozeszło się po jej gabinecie i nim zdążyła powiedzieć choć słowo, trzy sylwetki, jedna po drugiej, weszły bez pytania do pomieszczenia. Hinata stała na czele pochodu, tuż za nią Temari wraz z Ino. Jedna przyjaciółka oznaczała wsparcie. Dwie poważną rozmowę, lecz gdy ta liczba wzrastała do trzech, Sakura wiedziała, że mogła spodziewać się prób powolnego przeciągania ją na ich stronę. Tym razem jednak w żaden sposób nie zamierzała im ulegać. Nie dziś i nie w kwestii urodzin Sasuke, które Naruto postanowił zorganizować.
            Sakura przyjrzała się każdej przyjaciółce z osobna, zawieszając na dłużej zawieszając wzrok na Yamanace.
            Czy Sasuke dotykał jej w taki sam sposób, jak ją? Czy jego dotyk działał na Ino, tak jak na nią? Czy pieścił jej usta z równym pożądaniem? Czy Ino drżała w jego ramionach, tak jak ona? Czy…
            Sakura pośpiesznie odgoniła nieproszone myśli. Było zdecydowanie za dużo czy, na które nie była nawet w stanie w żaden sposób odpowiedzieć.
            - Nie. To jest moja odpowiedź na niezadane przez was pytania - poinformowała spokojnie przyjaciółki i powróciła do segregowania młodych geninów, analizując ich umiejętnością wykonywania ninjutsu.
            Doskonale wiedziała, co, albo raczej kto wymyślił, żeby w trójkę pofatygowały się do jej biura. Jednak te kilka godzin nie zmieniły jej planów na dzisiejszy wieczór, wręcz przeciwnie - widząc Ino jeszcze bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że najlepiej będzie gdy zostanie w domu.
            - A nie mówiłam? - spytała Temari, pośladkiem siadając na biurku Sakury.
            Na ustach Haruno pojawił się minimalny uśmiech. Tak, jeśli chodziło o takie sprawy, na Temari zawsze mogła liczyć.
            - Skoro uparła się, że nie pójdzie, to nie pójdzie. Nic tu po nas - spokojnie stwierdziła Temari, jednak Sakura czuła na sobie jej pytające spojrzenie, które oznaczało, że domyślała się, iż za jej obecną zawziętością kryło się coś więcej. Tylko póki co dziewczyna Shikamaru nie była w stanie rozgryźć, o co dokładnie chodziło.
            - Sakura, czemu nie chcesz przyjść? - zagaiła ze spokojem Hinata, sadowiąc się na wolnym krześle. Wciąż nie było po niej widać jej obecnego stanu, ale taki stan rzeczy nie mógł zachować się długo. Haruno wiedziała, że brzuch przyszłej pani Uzumaki szybko stanie się widoczny.
            Haruno westchnęła ciężko, odkładając papiery na bok i opierając się wygodniej w fotelu - wiedziała, że dopóki nie zaspokoi ich ciekawości, nie wyjdą z jej gabinetu i tyczyło się to również Temari.
            - Bo nie jestem tam mile widziana - odpowiedziała, jakby było to oczywistocią. I było, przynajmniej dla niej. Nie zamierzała pchać się tam, gdzie jej się nie chciano. - Zamierzam spędzić wieczór zajadając się onigiri i czytając książkę. Wy natomiast bawcie się dobrze - dodała, opierając twarz na otwartej dłoni. Przyjaciółki przyglądały się jej z konsternacją, lecz ona sama skupiła się Temari i Hinacie.
            - Bez wątpienia będziemy się wyśmienicie bawić, nudziaro, ale tylko pod warunkiem, ze i ty się tam pojawisz - wtrąciła nagle Ino ze stanowczością, opierając dłonie na biodrach. W normalnych okolicznościach, pewnie w tym momencie Sakura uległaby presji przyjaciółek, stanowcza poza Ino zazwyczaj nie dawała jej większego wyboru. Jednak teraz było inaczej.
            Sakura parsknęła pod nosem.
            - Akurat szczerze wątpie w to, że będziesz się wyśmienicie bawić w moim towarzystwie - sparowała ostro, unosząc wzrok nieco wyżej.
            Ino wyczuła wrogość w głosie przyjaciółki. Wrogość skierowaną na jej osobę.
            - O co ci chodzi? - spytała urażona, ściągając ze sobą brwi.
            Temari z Hinatą milczały, obserwując uważnie jak atmosfera pomiędzy dwiema kunoichi zaczęła niespodziewanie się zagęszcza.
            Sakura w odpowiedzi wzruszyła jedynie ramionami. Nie zamierzała się jej z niczego tłumaczyć, fakty mówiły same za siebie. Chociaż nie ukrywała, że nie rozumiała rekacji Ino. Czyżby Sasuke nie powiedział jej, że ich widziała?
            Jednak gdy teraz o tym pomyślała, wiedziała, że to było całkowicie w stylu Sasuke. Nic dodać, nic ująć. Sasuke miał ciężki charakter, w dodatku uwielbiał trzymać wszystko w tajemnicy przed innymi.
            - Wybacz Hinata, wiem, że z Naruto chcieliście dobrze, ale uwierz mi lepiej będzie, jeśli się dzisiaj u was nie pojawię. Zresztą i tak prędko stąd nie wyjdę, a wy bawcie się dobrze. Zwłaszcza ty Ino - powiedziała z przękąsem, próbując powrócić do wcześniejszego zajęcia.
            - Blondi sobie naskrobała - wtrąciła melodyjnie Temari, próbując na swój sposób rozładować atmosferę.
            - Blondi numer dwa niech lepiej się nie wtrąca, bo zaraz zetrę jej ten uśmieszek z twarzy - wtrąciła zdenerwowana Ino.
            - Och, daj już spokój Ino, chyba że chcesz załapać śliwę pod okiem - sparowała od razu No Sabaku, mierząc Ino nieprzychylnym spojrzenie. - To ty sobie nagrabiłaś u Sakury, nie ja - przypomniała jej hardo, po czym skupiła całą swoją uwagę na paznokciach.
            - Niech no ja cię… - zaczęła wściekła Yamanaka, lecz  Sakura postanowiła się wtrącić.
            - Dość! - krzyknęła. Mogła przewidzieć, że jej opryskliwość względem Ino skończy się na kłótni pomiędzy Ino a Temari. No Sabaku miała tendencję do trzymania jej strony. Hinata  natomiast pozostawała bezstronna. - Wasze kłótnie, nie zmienią mojej decyzji. Nie idę na urodziny Sasuke, bo nie mam ochoty. Nie wydaje mi się, bym czuła się tam komfortowo. Z solenizantem nie łączy mnie już nic oprócz faktu, że przynależymy do tej samej drużyny. Nadal mnie unika jak ognia, i przy okazji znalazł sobie nową dziewczynę, do której przychodzi w środku nocy, po kilku miesięcznej nieobecności w wiosce. - Była zaskoczona faktem, że głos ani razu jej nie zadrżał. Stanowiła oazę spokoju, a przynajmniej na taką starała się wyglądać.
            Twarz Ino stopniowo zmieniała kolor, gdy ogrom słów Sakury pomału zaczynał do niej docierać. Nie odezwawszy się słowem, opuściła biuro przyjaciółki, trzaskając mocno za sobą drzwiami. Takiej reakcji z jej strony Sakura się nie spodziewała.
            Temari wymieniła się z Hinatą zdziwionymi spojrzeniami, po czym obie skupiły całą swoją uwagę na siedzącej za biurkiem różowowłosej kunoichi.
            - Sakura, powiedz, że to nie tak, jak myślę - zaczęła zdumiona Hyuga, która nadal rozważała to, co właśnie usłyszała.
            Natomiast Temari była o wiele bardziej bezpośrednią.
            - Jesteś pewna? Ino ma swoje humorki i swoje odpały, ale nie wydaje mi się, by mogła być aż taką jędzą.
            - Widziałam ich - oznajmiła Sakura, zniżając głos. - Mam dość tego bawienia się w kotka i myszkę. Jeśli z nim sypia, to przynajmniej mogła mi o tym powiedzieć, uniknęłybyśmy wtedy tego zamieszania.
            - Chcesz nam powiedzieć, że przyłapałaś ich na gorącym uczynku? - Niewiele rzeczy było w stanie zszokować Temari, lecz ta sytuacja zdecydowanie należała do tej kategorii. Ciekawska postawa No Sabaku, była odchyłem od normy, zresztą tak samo, jak  mało chwalebne zachowanie Ino.
            - Nie wierze - skomentowała Hinata, przykładając palce do ust.
            Gdyby wczoraj ktoś powiedział jej, że Ino sypiała z Sasuke, Sakura bez zastanowienia wyśmiałaby tę osobę. Tak samo, jak jej przyjaciółki teraz, nie uwierzyłaby. Wszystko się jednak zmieniło, po tym, zobaczyła ich razem na własne oczy.
            Sakura wzięła głęboki wdech, a następnie pokrótce streściła im poranne spotkanie Sasuke przy bramie i jak później widziała go wchodzącego do domu Ino. Temari wraz z Hinatą milczały, rozumiejąc już skąd w Sakurze przekonanie, że jej przyjaciółka z dzieciństwa sypiała z Sasuke.
            - Co ty robiłaś o czwartej rano przy bramie? - wypaliła niespodziewanie Tem.
            - Co..? - spytała zdumiona Sakura, chwilowo zapominając, dlaczego włóczyła się o tak wczesnej porze po wiosce. - Byłam odprowadzić Kirę - mruknęła pod nosem oniemiała, z frustracją uderzając głową o blat biurka.
            - Jestem pierdoloną hipokrytką - powiedziała łamiącym się głosem, zaciskając mocniej powieki.
            Żadna nie zaprzeczyła.

            Temari stała z boku, trzymając w dłoni kieliszek wypełniony nalanym przed momentem alkoholem. Ze znużeniem obserwowała jak Hinata próbowała uświadomić narzeczonemu, że jego nikczemny plan nie do końca się powiódł. Naruto nie wyglądał na zadowolonego. W chwili, gdy usłyszała, że Sakura postanowiła nie przyjść na wyprawiane przez Uzumakiego urodziny Sasuke, wiedziała, że żadne próby przekonania jej się nie powiodą. Nie trudno było jej rozgryźć przyjaciółkę, zresztą to ona wiedziała najwięcej z całej trójki odnośnie przeszłości Sakury i Sasuke. Jeśli Sakura nie chciała się z nim spotkać, nikt jej nie był w stanie przekonać jej do zmiany decyzji. No, chyba że sam diabeł we własnej osobie.
            A ów diabeł właśnie postanowił zaszczycić wszystkich swoją obecnością.
            Widziała, jak Sasuke beznamiętnym spojrzeniem otaksował wszystkich zebranych. Jeśli zauważył, że kogoś brakuje, to nie dał tego po sobie poznać. A nawet jeśli obecność Ino, która już na dzień dobry zmierzyła go wściekłym spojrzeniem, poruszyła go, to ten fakt, także udało mu się skrzętnie ukryć.
- Co tu jest grane? - spytała z konsternacją samą siebie, obserwując z nad kieliszka podejrzaną dwójkę.
Coś jej tu śmierdziało. Wystarczyło tylko odkryć to coś. To była wręcz idealna tajna misja dla No Sabaku w ten nudny środowy wieczór. Kiedy wyprostowała się z zamiarem wyruszenia na mały rekonesans, wnet dostrzegła zbliżającego się do niej pośpiesznym krokiem Naruto.
Temari uniosła dłoń w proteście, widząc jak blondwłosy mężczyzna otwierał swoje usta.
- Nie przyszła, bo nie chciała. Sakura to duża dziewczynka i doskonale wie, co robi. - Temari nie do końca wierzyła we własne słowa, ale lepsze było małe kłamstewko niż awantura w wykonaniu Hokage. Przecież ludzie przyszli tu na imprezę urodzinową a nie pogrzeb.
Naruto nadął policzki.
- Mogłyście chociaż namówić ją by wpadła na pięć minut - burknął oskarżycielsko, łypiąc na nią wzrokiem. Temari zrozumiała, że to w niej Naruto pokładał największe nadzieje.
Mocno się przeliczył.
Temari parsknęła pod nosem, mocniej zadzierając głowę; Sasuke powolnym krokiem zaczął zmierzać w ich kierunku.
- Po co miałaby tu przychodzić?
Tok myślenia Naruto był jej doskonale znany. Wiedziała, że ponownie chciał odzyskać swoją drużynę siódmą i zrobiłby wszystko, aby to marzenie kiedyś się ziściło. Jednak nie dlatego zadała to pytanie. Miała dość przygnębionej i wkurzonej Sakury, za każdym razem gdy odwiedzałą Konoha, więc postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Pierwszą pozycją na liście zadań było wymuszenie na Sasuke określenia jego uczuć i zamiarów względem Sakury. Gama emocji, którymi władał nie mogła być przecież aż tak skromna; przynajmniej tak wnioskowała z opowieści Sakury. Sasuke Uchiha był skurczybykiem uwielbiającym swoją mroczną i złowieszczą zbroję, wręcz nie znosił, kiedy ktoś próbował wedrzeć się w szpary jego niemalże idealnej osłony.
- Jak to, po co? - spytał o ciut za głośno, lecz nikt nie przejął się tym małym wybuchem złości z jego strony.
- Hinata pewnie ci przekazała, co powiedziała Sakura, ale powtórzę to jeszcze raz. Twoja przyjaciółka stwierdziła, że nie jest tu mile widziana. A do tego, przez kogo, to już sam musisz się domyślić - stwierdziła, wymijając go.
Sasuke był specjalistą w maskowaniu swoich emocji - wszystkich, tylko nie złości i właśnie to dostrzegła w nim Temari, gdy posłał jej nieprzychylne spojrzenie. Usłyszał każde wypowiadane przez nią słowo i nawet nie krył się z wrogością. Ona sama zupełnie się tym nie przejęła, dziś zamierzała po prostu obserwować.
Sasuke był wściekły, co było widać gołym okiem. Był w znacznie lepszym humorze,  gdy pojawił się w domu Hokage. Z tego co powiedziała jej przed kilkoma godzinami Sakura, wiedziała, że również przy bramie Sasuke kipiał złością. Temari najbardziej ciekawiła przyczyna owej wściekłości. Sasuke zazwyczaj był aspołecznym typem, ale ostatnimi miesiącami zaczynał w tej kwestii przechodzić samego siebie.
- Shikamaru się spóźnia - zauważyła Hinata, gdy tylko Temari zejęła miejsce na kanapie tuż obok niej.
Temari pokryjomu zerknęła na zegarek - Hinata miała rację, Shikamaru spóźniał się i to nie mało.
- Przyjdzie - powiedziała pewnym siebie głosem i nie wątpiła w to.
Hinata przytaknęła skinieniem głowy, poczym zabrała głos.
- Jak myślisz, Sakura mówiła prawdę?
            -  Nie zmyśliłaby tego. Możemy jedynie kwestionować jej interpretację, a bez wątpienia jest co interpretować - powiedziała, biorąc kolejny głębszy łyk alkoholu. - Co jak co, ale nie wydaje mi się żeby Ino z nim sypiała, a przynajmniej nie w tej chwili. Zresztą cała ta trójka zachowuje się jak pieprzona banda hipokrytów, Sakura sama to przyznała. A gdy dodamy do tego jeszcze nieobecnego Kirę, to wyjdzie nam piękny cyrk.
            Hinata westchnęła ciężko, wyczuwając wyraźny sarkazm w wypowiedzi kunoichi.
            - Popatrz teraz dyskretnie na Ino i powiedz mi, czy tak właśnie zachowuje się kobieta, która nad ranem spędziła namiętną noc z facetem.
            Temari nie musiała powtarzać granatowowłosej dwa razy, gdyż już po chwili blade tęczówki Hyugi odszukały w grupce przyjaciół obgadywaną osobę. Hinata z początku nie potrafiła zrozumie do czego dokładnie dążyła Temari, jednak po dokładniejszej obserwacji znała już odpowiedź.
            - Nie. - Krótko i na temat.
            Zachowanie Ino przeczyło wcześniejszym insynuacjom Sakury. Z Ino znały się od szmat czasu! Wiele razy trajkotały przy winie, bądź też innym mocniejszym trunku, rozprawiając nad różnymi życiowymi sprawami. Ino nigdy nie potrafiła trzymać łóżkowych tematów z dala od ich konwersacji. Zawsze musiała coś napomknąć, a gdy Sasuke wystawił Sakurę przed dwoma laty do wiatru, jako pierwsza wyciągnęła do niej pomocną dłoń. Jaki powód miałaby teraz, żeby nagle odwrócić się od Sakury i wykęcić jej taki numer? Nawet jeśli rzeczywiście było tak jak Sakura przedstawiła im sytuacje, to  Hinata i Temari szczerze wątpiły, by po tym wszystkim Yamanaka spoglądała na Sasuke z wściekłością, podczas gdy ten rozmawiał z niezadowolonym Naruto.
            - O! - wymsknęło się Hinacie, wskazując na nowego przybysza.
            Shikamaru pojawił się z ramionami splecionymi na klatce piersiowej. Nie wyglądał przyjaźnie.
            - Czy wszyscy dzisiaj mają jakiś problem ze złością? - zapytała Temari, wstając z miejsca. Co jak co, ale komuś należał się opieprz za godzinne spóźnienie. Po zrobieniu zaledwie małego kroku w stronę Shikamaru, zatrzymała się gwałtownie, widząc jak Ino w mgnieniu oka doskoczyła do Nary, po czym złapała go mocno za ramię i wyprowadziła z salonu.
            - Błagam, tylko i ty nie wpadnij w tę epidemię zazdrośći - parsknęła Hinata, kładąc dłoń na ramieniu No Sabaku.
            Temari nie odpowiedziała. Dopiła spokojnie resztkę alkoholu, a następnie odstawiła kieliszek na barek i spokojnym krokiem zaczęła kierować się ku wyjściu. Nie zamierzała zarażać się paranoją Sakury i urządzać podobnej szopki, jednak zaintrygowała ją sytuacja jakiej właśnie była świadkiem. Bez wyrzutów sumienia wychyliła głowę za framugę, w poszukiwaniu Shikamaru i Ino, którzy musieli znajdować się gdzieś w pobliżu.
            - ...zero kooperacji! Robi co chce! Do jasnej cholery, Shikamaru, mam tego dość!
            - Ciszej Ino, bo ktoś cię jeszcze usłyszy.
            Temari przystanęła przy wejściu do kuchni i oparła się o ścianę, z zamiarem bezczelnego podsłuchania rozmowy. Już po pierwszej wymianie zdanie jaką usłyszała, wiedziała, że jej wcześniejsze podejrzenia zostały potwierdzone - coś tutaj bardziej niż śmierdziało.
            - Ino, nie zapominaj, że to był twój pomysł.
            Temari rzadko miała okazję usłyszeć wściekłość w głosie Shikamaru. Coś się działo. Coś, o czym tylko oni wiedzieli i za cholerę jej się to nie podobało.
            - Tak, najlepiej zwal winę na mnie! To by się nigdy nie wydarzyło, gdyby nie…
            - Nie ładnie tak podsłuchiwać. - Temari przymknęła powieki, a ostre przekleństwo wymsknęło się z jej ust. Być przyłapaną to jedno, ale być przyłapaną przez Sasuke... to istna kompromitacja.
            - Jesteś tchórzem, Uchiha - zawyrokowała ostro, odwracając się do niego całym ciałem. - Czy ty na prawdę nie masz w sobie krzty uczciwości? Pieprzony tchórz. Powiedz jej, co masz powiedzieć i nie rób żadnych fałszywych nadziei. Zerwij to, co was kiedyś łączyło, przerwij to i daj jej po prostu żyć - syknęła z wściekłością, spoglądając w jego chłodne oczy
            - Po cholerę ją w sobie rozkochiwałeś, skoro nie miałeś zamiaru darzyć jej tym uczuciem? - kontynuowała a złość jeszcze bardziej w niej wzbierała.
            Z początku nie zamierzała dać negatywnym uczuciom sobą zawładnąć, jednak to musiał być jeden z tych dni, w którym każdy chodził podkurwiony. Przeklęte życie.
            Sasuke nie drgnął.
            - Nie wtrącaj się No Sabaku, bo może się to dla ciebie źle skończyć - oznajmił chłodno.
            - Grozisz mi? - syknęła, unosząc zadziornie kącik ust.
            Nie bała się go.
            - Tylko ostrzegam.
           
Zgodnie z obietnicą jej noga nie stanęła tego wieczoru w domu Hokage. Jednak jej plany, również uległy zmianie. Wracając późnym wieczorem do rodzinnego mieszkania, coś ją pokusiło do wstąpienia do Izakayi, przydrożnego baru z najlepszym w całej Konoha sake, w którym przed laty uwielbiała spędzać czas z Tsunade zanim nadeszła wojna. Nie kwapiła się z szybkim powrotem do domu. Im wcześniej by wróciła, tym większe miałaby szanse na ponowną konfrontację z rodzicielką.
            Opcja użalania się nad sobą i swoim życiem najbardziej pasowała jej na tę środową noc. Uniosła czarkę z ryżowym alkoholem i przystawiła ją do ust, upijając ociupinkę.
Osądzała i robiła wyrzuty Ino, gdy w rzeczywistości sama nie była lepsza. Mebuki miała rację, zwodziła Kirę każdego dnia, zatapiając się w jego ramionach, gdy w jej myślach znajdował się kto inny. Nie zamierzała cofać słów, którymi sibie określiła. Była hipokrytą, obłudnikiem i dwulicowym człowiekiem, i nic nie była w stanie na to poradzić. Jej serce przyspieszało rytmu na widok Sasuke, nawet gdy przysparzał jej kolejnych przykrości. Pomimo upływu lat, nie była zdolna do nie kochania go. Czasami zastanawiała się, czy po prostu nie była głupia. Mogła mieć wszystko, kochającego męża, rodzinę, Kira w końcu był na wyciągnięcie ręki. Ale to nie jego chciała. Nie jego kochała. Jak miała związać się z kimś na stałe, nie kochając go? Czy byłaby zdolna okłamywać się każdego dnia i łudzić, że może kiedyś będzie zdolna go pokochać?
            Wiele błędów popełniła w życiu, ale tego jednego chciała uniknąć. Nadal nie potrafiła zrozumieć, dlaczego sypiała z Kirą, ani co takiego ją do niego ciągnęło. Jej jedynym pewnikiem była świadomość, że najnormalniej w świecie go nie kochała.
            - Zostanę starą panną - mruknęła opróżniając czarkę z alkoholem. Wyprostowała pod stołem ścierpnęte od godzinnego siedzenia na kolachach nogi.
            Chwyciła za małą buteleczkę, której zawartość ponownie zaczęła wlewać do małego naczynia. Opuszkiem palca przejechała po krawędzi czarki, a następnie zerknęła na zegar znajdujący się tuż obok baru. Za zaledwie pięć minut będzie mogła zmienić kartkę w kalendarzu.
            - Wszystkiego najlepszego, Sasuke - szepnęła sama do siebie, haustem wlewając w siebie sake.
            Ledwo przetarła wierzchem dłoni usta, a jej źrenice zadrżały, dostrzegając wchodzącą do Izakayi postać. Natychmiast odstawiła czarkę na drewniany blat stolika, uważnie obserwując poczynania mężczyzny. Jego sylwetki nie skrywał czarny płaszcz, dzięki czemu mogła podziwiać jego szeroką, umięśnioną klatkę piersiową. Czarne jak noc tęczówki skrzyżowały się z jej zdziwionym spojrzeniem, nie zdradzając powodów jego wizyty. Było tyle barów w Konoha, a on akurat musiał wybrać akurat ten! Sakura nadęła policzki, wiedząc, że będzie musiała wrócić do domu wcześniej niż planowała.
Sasuke powolnym krokiem skierował się w stronę baru, zamienił kilka nieśpiesznych słów z młodym barmanem i ku jeszcze większemu zdziwieniu Sakury, zaczął iść prosto do niej.
Kunoichi wyprostowała się z gracją, ani na chwilę nie ściągając z niego swojego zaskoczonego spojrzenia. Nawet jeśli Naruto postanowił wprowadzić Sasuke w akcję zaciągnięcia jej do siebie na imprezę, wątpiła by Sasuke mu uległ. A to wciąż nie wyjaśniało, co on, do cholery, tu robił.
Usiadł naprzeciw niej. Nie była pewna, czy przypadkiem nie wypiła o jeden kieliszek sake za dużo, co mogłoby spowodować jej obecne halucynacje. Sasuke nie mógł przecież ot tak przyjść i usiąść przy jej stoliku, w barze, w którym było pełno ludzi.
Wbrew pozorom jego osoba nadal wzbudzała w mieszkańcach lęki i obawy, i to nie tylko z powodu Rinnegana, którego skrzętnie ukrywał pod opaską.
Sakura uszczypnęła się w rękę, jednak Sasuke nie zniknął sprzed jej oczu. W ten sposób przekonała się, że nie wpadła przez przypadek w jego genjutsu.
Drżącą dłonią złapała za flakonik z sake, chcąc nalać sobie kolejną porcję alkoholu, jednak naczynie okazało się być prawie puste. Z grymasem na twarzy obserwowała jak czarka zapełnia się jedynie do połowy.
- Naruto nie będzie zadowolony, że zwiałeś z własnych urodzin. - Rozpoczęła rozmowę, palcami rysując na  blacie nic nieznaczące znaki.
Sasuke początkowo jedynie prychnął pod nosem, lecz po dłuższej chwili, podczas której Sakura zdążyła wypić resztki alkoholu, postanowił odezwać się w bardziej cywilizowany sposób.
- Chwilowo zastanawia się na głos przy wszystkich, jak ukarać cię za niesubordynację.
Sakura zaśmiała się cicho pod nosem.
- Jutro z samego rana zjawię się w areszcie by odbyć należytą karę za sprzeciwienie się rozkazom wielkiego Hokage - skwitowała niekryjąc się z rozbawieniem, jednak szybko zamilkła, przypominając sobie, że teoretycznie powinna była być na niego zła.
Nagle tuż przed nią zostały postawione kolejne dwa flakoniki w kolorze beżu, wraz z czarką dla Sasuke. Sakura uniosła pytający wzrok na barmana, który pojawił się dosłownie znikąd. Ktoś tu chyba był niepoważny, jeśli myślał, że ona beztrosko będzie siedzieć i pić z Sasuke. Takie wieczory w ich wykonaniu nigdy nie kończyły się dobrze.
Wróć! Kończyły się wręcz tragicznie, bo w łóżku. W obecnej chwili Sakura mówiła głośne pass!
Podkuliła pod siebie nogi, po czym ślamazarnie zaczęła podnosić się z klęczek. Jej wieczór właśnie dobiegł końca. Jednak już w chwilę po tym jak udało jej się stanąć na równe nogi, poczuła chłodne palce Sasuke oplatające jej nadgarstek.
Motyle powróciły w mgnieniu oka. Wystarczył jeden jego dotyk, a pomału się zatracała. Nieświadomie przymknęła powieki, delektując się tą przelotną chwilą. Tak bardzo chciała, aby zaczął sunąć palcami wzdłuż jej ramienia, a następnie by objął ją mocno i nigdy nie puszczał. Jednak wiedziała, że tamte chwile już minęły. Leniwie otworzyła oczy i spojrzała na niego przez ramię.
Przyglądał jej się, a ona jak zwykle nie potrafiła rozszyfrować, co kryło się za jego maską obojętności.
Jedyne czego była pewna, to fakt, że chciał by została. Nawet jeśli nie powiedział tego na głos, to jego czyny mówiły same za siebie.
Najlepszym i najlogiczniejszym wyjście było uwolnienie się od jego dotyku i wyjście z Izakayi bez słowa.
- Jeszcze tylko jeden - westchnęła i jak na zawołanie Sasuke puścił jej nadgarstek, będąc usatysfakcjonowanym jej odpowiedzią.
Sakura pomału zaczęła usadawiać się z powrotem na swoim poprzednim miejscu, kiedy zorientowała się, że reszta klienteli Izakayi po kryjomu się im przyglądała. Kącik jej ust uniósł się zadziornie w kierunku starszego mężczyzny, który był jednym z wielu jacy ich obserwowali.
- Przyciągasz widownię - parsknęła, podkulając nogi.
Sasuke nie odpowiedział, w ogóle nie przejmując się ciekawskimi spojrzeniami rzucanymi w ich kierunku. Chwycił za flakonik z sake, po czym rozlał alkohol do czarek. Nie rozmawiali ze sobą. Wszystko co mieli sobie do powiedzenia, zostało już powiedziane, teraz po prostu siedzieli przy jednym stole, opróżniając buteleczkę za buteleczką oraz rzucając sobie przelotne spojrzenia.
Sakura bez przerwy starała się rozgryźć kruczowłosego, siedzącego na wyciągnięcie ręki, jednak każda podjęta próba kończyła się fiaskiem. Sasuke nie dało się rozgryźć.. Widząc jak po raz enty dzisiejszej nocy chwycił za flakonik chcąc im polać, ułożyła dłoń na swojej czarce na znak protestu.
- Wystarczy - oznajmiła, dłonią zarzucając włosy na bok.
Sasuke prychnął pod nosem, unosząc brew.
- Wymiękasz?
Zaskoczył ją. Przez dłuższy czas siłowali się na spojrzenia. Ta dodatkowa godzina pozwoliła Sakurze zaobserwować, że z każdym wyjściem klienta z baru, Sasuke wydawał się czuć coraz mniej komfortowo w jej towarzystwie.
- Nie upijesz mnie. Nie pójdę z tobą znowu do łóżka - wychrypiała, spoglądając w jego czarne oko i przepaskę przykrywającą Rinnegan.
Sasuke przystawił buteleczkę z sakę do ust i szybkim ruchem ręk, przechylił ją i wypił haustem jej zawartość, nie kłopocząc się z wcześniejszym użyciem czarki.
- Jesteś naprawdę irytująca - warknął, lecz kącik jego ust dziwnie drgnął.
Sakura nie zdążyła nawet zareagować, a Sasuke już kierował się ku wyjściu z baru.
- Dupek - sarknęła z irytacją, splatając ramiona na klatce piersiowej.
Zagryzła mocniej wargi z wściekłością spoglądając na szmacianą zasłonę, za którą  właśnie zniknął Sasuke. Serce zaukuło ją nieprzyjemnie, a nogi same zerwały się do biegu za nim. Nie mógł przecież tak bez słowa znowu odejść. Nie mógł ponownie jej zostawić.
Kiedy znalazła się na skrzyżowaniu konohańskich ulic, wiedziała, że nie zdążyła schwycić szczęścia i znów - po raz enty - musiała zadowolić się pieprzoną samotnością..

“Największe tchórzostwo mężczyzny, to rozbudzić miłość w kobiecie, nie mając zamiaru jej kochać...”
Bob Marley

Od Autorki: Krótko i zwięźle, bo zaraz wychodzę robolować. Przepraszam, że ten rozdział tak długo czekał na korektę, ale nie powinno się to już powtórzyć.
            Co do samego rozdziału, nie wiem czy tego się spodziewaliście na początek, ale na pewno nie ma w nim niczego z lewej ramki :D Ale dajcie dobrnąć mi do 3/4 rozdziału, ładnie proszę :) Chustii już dłuższy czas truła mi dupę, że pomysł z Kirą nie jest oryginalny, ale, ale - poczekajcie pan Mitsukuri jeszcze was zaskoczy B|
            Co ja tu jeszcze…. hmmm … Dajcie szanse temu blogowi, co?
            To dopiero początek, melancholijny i oklepany(?) początek, ale takie już czasami są pierwsze rozdziały. Muszę was nieco wprowadzić w historia, by po chwili dojść do momentów w którym powrócę do szokowania.
            To na tyle bo autobus mi zaraz spieprzy…
            Podziękowania ślijcie Chusteczce i Just Me… 7/8 godzin wczoraj spędziły nam tym rozdziałem! :D
            To jak? Dotrwacie ze mną do rozdziału drugiego? :>


19 comments:

  1. Mi się bardzo podoba! <3 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *-* Zastanawia mnie co knuje Ino i Shikamaru ;p Pozdrowienia i dużo weny :*

    ReplyDelete
  2. Pomimo korekty rozdziału ja wyłapałam dużo błędów interpunkcyjnych, literówek, powtórzeń (w tym całych zdań np." Naruto spojrzał na nią podejrzliwie, bacznie lustrując twarz przyjaciółki."). Nie mogę jednak powiedzieć, że rozdział mi się nie podobał. Przede wszystkim jest to zasługa tego, iż historia obraca się w świecie shinobi - klimat jaki lubię. Shannaro też czytam, chociaż tam już rzeczywistość. ^^ A fakt, że to kolejny blog o sasusaku autorstwa Miku jeszcze bardziej zachęca mnie do czytania. Naruto jest hokage, zaś Hinata jego kobitą w ciąży - super. Sakura działa w dziedzinie Tsunade - super. Sasuke żyje - super. Nie super, że jest Kira, który służy Sakurze za podporę po wystawieniu przez Sasuke (och ty dupku, najpierw rozkochać, pofiglować w łóżku, a potem pójść sobie i ignore mod on?); nie super, że z nim sypia. Typowy chłoptaś na zastępstwo, który ma dać ulgę niezaspokojonym potrzebom różowowłosej, które rozpalają zimne dotyki Sasuke. ^^ Heh, typowy jest też Naruto, który musi zorganizować przyjacielowi urodziny, nawet bez jego zgody. Hm, po co Sasuke dostęp do akt w jakiś tajnych, ciemnych archiwach? Chce mieć przepustki do wszystkiego? Czyżby coś kombinował? Chyba, że tak tylko to wtrąciłaś, by dać dobry powód Sasuke do pójścia na 'swoją' imprezę. Aczkolwiek przeczytawszy już trochę Twoim tekstów sądzę, że jest to związane z fabułą. Ah, i ta lewa przepaska na oku zasłaniająca Rinengan... Musi bosko wyglądać. ^^
    Mam pretensje do Sakury! Już pominę to, że się upija (miło, że Sasek zdecydował się przyjść i troszkę z nią wypić), ale czemu ona musi tak zaraz interpretować to spotkanie ukochanego z Ino?:x Ino wymachiwała rękoma, wyglądała na niezadowoloną, gdy Sasuke zjawił się w jej drzwiach. Nie wiem, jaki interes ma Uchiha, ale na pewno nie poszedł z nią do łóżka... Nie mógł! Wierzę, że tego nie zrobił! xD
    Swoją drogą Temari ma nos do węszenia. Czemu Sasuke musiał jej przeszkodzić? Chętnie podsłuchiwałabym dalej razem z nią! Że też Shikamaru przystał na jakiś plan Ino - to trochę podważa jego poziom inteligencji!
    Co ja jeszcze chciałam... Rodzice Sakury obecni, fajnie... jest twarda (a przynajmniej się stara), to też fajnie... jednak coś jeszcze chciałam powiedzieć... Nie będę rzucać pytań, kto się jeszcze pojawi, a kto nie - żadnych takich dotyczących fabuły, byś nie musiała spoilerować.
    Ech, nieważne. Wyleciało mi z głowy kompletnie. Jak sobie przypomnę, to dopiszę.
    Weny życzę.


    ~Amaterasu

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja wiem, że Kira póki co nie jest super xD Ale mam do niech niecne plany xD
      Ohh.. czyżbym aż tak była przewidywalna po tych wszystkich swoich blogach? Chyba najwyższa pora to zmienić :D
      Oczywiście, że Sasuke w przepasce na oko wygląda bosko <3
      Sakura interpretuje wszystko chwilowo na swój rozum, ale jak było na prawdę to okaże się z czasem.
      I nie, nie poziom inteligencji Shikamaru jest niezachwiny! Ale o tym to dopiero potem, by nie spoilerować :D Temari ma ten swój nosek, oj ma :3
      Ano tak sobie pomyślałam, że wprowadzę rodziców Sakury do opowiadania :) Jakieś urozmaicenie musi być :)

      Delete
  3. Póki co początek spokojny, chociaż nie powiem bo w prologu krew była :D

    ReplyDelete
  4. ... Wiesz, że to jest mój ulubiony blog? ;D Wiesz, jasne że wiesz, bo wiesz jak kocham świat NINJA! I wiesz, że ja wiem, że... I że jestem podekscytowana i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i chce więcej, więcej, więcej TEGO SASUKE, tego zimnego drania, TEJ Ino, która jest dobrą przyjaciółką i TEJ zakochanej i zranionej Sakury! Nawet Hinatki trochę było, ale przecież... i tak o tym wiedziałam xDDD ;D

    NO WIĘC! Obiecuje, że nastepne komentarze będa wyczerpujące, a teraz... idę 'robolować" jak to nazwałaś, bo okazao się że mam jeszcze placek upiec. ;O O SHIT

    ReplyDelete
  5. Cudny rozdzialik :D Z resztą jak wszystkie ... Nie mogę się doczekać następnego :* CIekawe co oni tam knują? :3

    ReplyDelete
  6. Ty widzisz czarne i białe!
    Znowu pretensje i żale!
    Będę tłumaczyć się stale, bo teraz już wiesz co dalej!
    Tak jakoś mi się skojarzyło gdy zobaczyłam czarne tło i białe literki. Sorki za dygresje! :D
    Ok, tak na początku to wypadałoby pogrzeszyć uprzejmością.
    Ohayo słońce!
    No cóż, rozdzialik mam za sobą. Niezwykle miło się go czytało. Lekko, przyjemnie, płynnie, od deski do deski. Gut, gut, sehr gut!
    Na razie jest ulokowany gdzieś pośrodku mojej cierpliwości, nie czekam z utęsknieniem na następny rozdział ale bardzo chce się dowiedzieć jak to pociągniesz dalej. Postać Sasuke - taka jak wszędzie, wredny, zły, nienawidzi Sakury, spotykali się na picie i krótki numerek w łóżku ale... intryguje mnie. Szeroka klata, akcja z Ino, węszę spisek na skalę ogólnoświatową, żeby wrócił do Sakury. Ale nie wiem czemu, Sasuke mi się tutaj bardzo podoba. Nie jest aż tak bardzo cierpiącym bachorem, który emanuje swoje cierpienie na wszystkich ludzi wokół siebie. Jest po prostu chamem i dupkiem. I jest git. I ciekawi mnie w co się tym razem wpakuje. :)
    Sakura - gorycz. Może nie odrzuca mnie, nie irytuje ale... na razie nie ciekawi. I nie chodzi o to, że jest hipokrytką. Że odrzuca miłość faceta. Rozpamiętuje upojne chwile z Sasuke. Chodzi raczej o jej osobowość. Mimo iż przestawiasz ją jako niezależną kobietę, która osiągnęła więcej niż mogła, która znalazła faceta z którym jej się w miarę dobrze żyje... w sumie, największym jej problemem, od Sasuke jest mieszkanie z rodzicami. Kira proponuje jej, żeby się wprowadziła... Nie, nie wiem o co tu chodzi. Na razie mało mnie to obchodzi, a zwłaszcza to czy Sakura wybierze Sasuke czy Kirę. Teraz bardziej interesuje mnie płeć dziecka Hinaty! Chce, żeby mieli synka! Proszę, proszę! Nie córeczęę! W większości przypadków rodzi mu sieęcóreczka! No ile można?! Please! I w ogóle, wyobraź sobie słodkiego blondaska o ogromnym oczach jakie ma jego mamusia?! Błagam, błagam! Synek! :D
    Ok, przejdźmy dalej. Jeśli chodzi o inne postacie, Temari to moja nowa super best friend! Cool ziomalka, sexy bitches, fucking crazy bitch and really hot supergirl!
    Ok, spokojnie. To tylko symptomy ogromnego zmęczenia, zbyt małe liczby wypitej dzisiaj kawy (kurczaki, tylko trzy!!!), braku czasu na wyrażenie swojej wrażliwości, uwięzienie weny twórczej w klatce i jutrzejszego sprawdzianu z matematyki.
    Ale już w porządku.
    Temari jest cudowna. Ma cudowny charakter, ta wścibska osóbka z językiem ostrym niczym zęby rekina szablozębnego i ciekawą osobowością. Wydaje się być konkretną babką a takie to ja bardzo lubię. No i oczywiste, nie jest pustą lalunią. Za to też pokochałam Ino. Nie jest puszczalską pindą - od pierwszej chwili wiedziałam, że nie sypia z Sasuke. No bez jaj, ona ma swoją dumę. Zresztą, ona jest przeznaczona Kibie! Kibie! Kibie! Lub, jak w moim opowiadaniu, Takeru. Ale to też nie jest do końca pewne. Ostatnio niczego nie jestem pewna w swoim życiu...
    Znowu mi się wdarła dygresja! Sorki!
    Ok, wracając... Rozdział dobry. Really. Czekam na to co tutaj wykombinowałaś. Bo jak cię znam z niczego potrafisz zrobić coś pięknego! I zaczynam podejrzewać, że to opowiadanie moze skraść miejsce zajmowane do tej pory przez SUGI. Ale jeszcze nie jestem pewna. Dowiemy się wkrótce. Za dwa, trzy rozdziały z pewnością się zakocham w tym opowiadaniu. No cóż, miła godzina minęła. Najwyższy czas powrócić do nauki.
    Sorki, ze dopiero teraz komentuje. I czytam. Ale naprawdę, nie mam czasu na nic. Nawet, żeby obejrzeć nowy odcinek Czasu Honoru! :(
    Pozdrawiam serdecznie!
    Trzymaj się!
    <3
    Rosa - chan

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wszystkich bohaterów da się lubić od samego początku, a mi nawert chociaż chodziło o to, by pokazać Sakurę w takim świetle jako irytującą osobę. Każdy bohater ma swoje wzloty i upadki :D
      Hah! Szczerze to jeszcze się nie zastanawiałam nad płcią dziecka Hinaty i Naruto xD
      Nie wierzę.... domyślalam się, że u ciebie Ino będzie z Takeru... ale żeby aż tak mi zaspoilerować?! Serio?! XD
      Sugi? Nawet nie wiem jaki emocjonalny stan we mnie wywołałaś wspominając właśnie to opowiadanie! Mało kto czytał Sugi, Higami czy Shoya i tak jakoś niesamowicie miło mi się robi na serduchu, kiedy ktoś o tych bloga wspomina <3
      Za 2/3 rozdziały akcja już się powinna rozkręcić XD Sakura może jeszcze trochę poirytować w przyszłym rozdziale, ale każda baba ma w swoim kalendarzu dni w których wszystkich wkurza xD
      Czas Honoru.... bardzo ludzie mi to polecają, aż chyba zacznę oglądać jak na necie znajdę :)

      Delete
  7. Obiecałam, to mosz!
    I od razu przejdę do konkretów może, co? Podoba mi się motyw ze złą przyjaciółką-zdrajczynią, chociaż po rozmowie Hinaty i Temari boję się, że Ino jednak okaże się ta dobra i wszystko szlag trafi. A szkoda! Wiadomo, ludki nie są idealne, Ino na Sasuke leciała jak sroka na błyszczące, także tego... Wracając do Sakury, ta pijacka, znerwicowana Sakura kojarzy mi się strasznie z tą Nakanaidową od Chusti, seriously, aż mnie te same uczucia naszły, co przy czytaniu jej SS, chyba nawet tyż mieli tam rozmowę w barze, a Sasuke MIAŁ ZAROST - yay, to akurat pamiętam doskonale, śniił mi się taki!
    Sasuś naturalnie opryskliwy, zdystansowany - było to już, ale wplatasz w ten rozdział wątki, które zapowiadają coś więcej, jak np. te motylki w brzuchu, które czuje Sakura, gdy Sasuś powraca. Swoją drogą, wygląda na to, że ich relacje już są skomplikowane, przynajmniej łóżkowe doświadczenia: CHECK!
    No i nie będę tu owijać w bawełnę, Sakura grała mi na nerwach tym swoim dziecinnym naburmuszeniem. Nie mówię o hipokryzji, hipokryzja jest beee, of kors, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: każdy z nas ma w sobie trochę (lub dużooo) z hipokryty. Ogólnie mnie się tu teraz nasunęła taka myśl odnośnie bohaterek w powieściach młodzieżowych - jakie to one dobre, uczciwe, szczerze, zbuntowane przeciwko temu, co złe, ech, takie to przereklamowane, dlatego cieszę się, że Sakura nie ma u ciebie złotego serduszka.
    Ehehe, czekałam na sceny SS, normalnie, jak tylko był jakiś szmer, gościu w płaszczyku, tajemniczy intruz - SASUŚ, TO MUSI BYĆ SASUŚ! Chociaż normalnie wkurzałabym się, że ciąąągle on, że to takie typowe, i jakby nie mógł to być nikt inny, to jak już wciągnęłam się w czytanie, ich wspólnej rozmowy cholernie wyczekiwałam. Przyznam się bez bicia, że raz czy dwa przewinęłam opisy - sumimasen! (^^')/ Trochę ich tutaj dowaliłaś, nie ma co!

    Kurna, długi ten komentarz.
    Dobra, jeszcze błędy i idę nyny:
    "- Shikamaru się spóźnia - zauważyła Hinata, gdy tylko Temari zejęła miejsce na kanapie tuż obok niej" - ZAJĘŁA.
    "Nie zamierzała cofać słów, którymi sibie określiła" - SIEBIE.

    Braaanooc!

    ReplyDelete
  8. Twój blog został pomyślnie zareklamowany na naszym spisie. Dziękujemy, że zgłosiłeś się do nas. :) Zapraszamy do zgłaszania nowych rozdziałów.

    Pozdrawiam, Mayako z
    Świat Blogów Narutomania

    ReplyDelete
  9. Heloł, heloł :>

    Rozdział przeczytałam już sto lat temu, ale z racji, że ostatnio moja wena na komentarze była mniejsza niż zerowa, więc postanowiłam, że teraz coś naskrobię, może mi się uda. :D

    Zacznę od tego, że najbardziej ze wszystkich szkoda mi jest Kiry. Nie rozumiem, jak można być w związku albo czymś związko podobnym z osobą, której się nie kocha. I do tego ciągle rozmyślać o kimś innym. Dlatego kompletnie nie rozumiem zachowania Sakury, zachowuje się jak suka. (y) Tak jak powiedziała jej matka, zwodzi go i nie potrzebnie robi mu nadzieję. Biedny chłopak, naprawdę mi go szkoda. :C

    Nie spodziewałam się, że Sasek powróci do wioski i narobi tyle zamieszania w spokojnym do tej pory życiu mieszkańców. No i to spotkanie z Kirą i Sasuke, nie wyobrażam sobie nawet złości i nienawiści, jaką czuł w tym momencie Kira. Kobieto, nie znęcaj się tak nad nim. xd Dobrze, że niedługo po tym opuścił wioskę, bo czuję, że byłoby kiepsko. Pewnie by się pozabijali albo coś w tym stylu. xD

    Cóż, pomysł Naruto z tym przyjęciem może nie był najmądrzejszy, ale przynajmniej chłopak się starał. I to się ceni.

    Nigdy nie wyobrażałam sobie Ino i Sasuke, poważnie. xD I nie wiem, jakim cudem kiedykolwiek mogłoby do czegokolwiek pomiędzy nimi dojść, więc podejrzenia Sakury wydały mi się wręcz głupie.xd No, ale rozumiem zazdrość. W życiu też nie powiedziałabym, że Sasuke i Sakura ze sobą spali, a tu proszę... Nieźle mnie zaskoczyłaś.

    Ale i tak najbardziej zdziwiła mnie końcówka. Nocna popijawa z byłym kochankiem, przyjacielem, a zarazem zdrajcą. B| To jest to xd Swoją drogą jestem ciekawa, czy coś by się stało, gdyby kontynuowali picie. Pewnie jak zwykle skończyłoby się to łóżkiem i łzami następnego dnia. W sumie więc dobrze, że stało się tak, a nie inaczej. ._. Tylko szkoda, że facetom zawsze o jedno. >.< ._.

    Jak zwykle sprawiłaś, że wciągnęłam się tak bardzo, że nie mogłam oderwać się od komputera. Nawet po picie ani żarcie nie chciało mi się wstać. Nie wiem, jak ty to robisz, ale zachwycasz mnie za każdym razem. I jak ty to nazywasz nudnymi początkami, to aż się boję, co będzie, jak akcja się rozkręci. Bardzo jestem ciekawa tego, jak to dalej potoczysz. No i wciąż jestem mega zaintrygowana prologiem, który nadal mało mówi. *,*

    Snuff jak zwykle tak samo urzekające. <3

    Dużo weny, bo czekam na rozdział na Shannaro. Buziaki! :*

    ReplyDelete
  10. Ekhem! A więc komentuję!

    Ah, ci zastępczy faceci! Kobiety, próbując stłumić swoje uczucia, oddają się w ramiona (i łóżko) innego, nieświadomie rozkochując go w sobie. A tutaj mamy klasyczny przypadek! Chociaż tego Kiry to mi nie jest żal za grosz.

    Ta, już to widzę, jak Ino sypia z Sasuke. To mniej prawdopodobne, niż to, że kiedyś zatańczę w balecie. No bo w końcu Yamanaka jest jeszcze bardziej irytująca od Sakury. Różowa przesadza.

    A co to za spisek Ino i Shikamaru? Mam jakieś złe przeczucia.

    Ehm. Czyli, że co? Sasuke kiedyś Sakure upił, a potem zaciągnął do łóżka? Mather od God o,o. Ha! Jestem pewna, że tutaj chciał postąpić tak samo, ale Sakuś zniweczyła jego plany, dlatego strzelił focha, mówiąc jaka to Haruno jest irytująca i se polazł. Dupek.

    Tajemnice, tajemnice, tajemnice! Nienawidzę tajemnic. Miejmy nadzieję, że wszystko z czasem się wyjaśni. I że uczucia między Sasuke, a Sakurą będą stawały się coraz gorętsze (oczywiście w namiętnym tego słowa znaczeniu. Nie chcemy, by skakali sobie do gardeł ^^).

    Weny!

    ReplyDelete
  11. Cholera to opowiadanie to.....no kurde .....szukam słowa.. O! Majstersztyk!!!!
    :)

    ReplyDelete
  12. Jest 3.33 poczuj to. Gwiazdy mi sprzyjają, czy coś. Z nerwów przed Pucharem nie mogę spać, dzięki czemu nadrobilam też Shannaro. Weź pod uwagę porę i wybacz mi ewentualne - spodziewane - błędy.
    Zaczyna się spokojnie. Czytałam kiedyś blog, który bardzo podobnie się zaczynał, a jeśli nie to skojarzył mi się z twoim. To nie ANI czasem? Xd gość nazywał się Akihito, chyba.
    Tak czy siak czytało mi się ten rozdział bardzo przyjemnie, choć pomysł z urodzinami Saska wydaje mi się odpowiedni, jak... Śnieg w środku lata - niby możliwe, ale jednak nie. Lubię twoj styl, sposób tworzenia zdan, przemyślenia. Nienawidzę za to Ino - po prostu nie mogę znieść jej egzystencji w 99% ff jakie dane było mi przeczytać. Tu nie zanosi się na odstępstwo od reguly, więc nie oczekujmy kwiatków i fajerwerków.
    Co do ogółu jestem na tak. Ten opis po lewej przyciąga i mam nadzieję, że spelnisz swoje obietnice :>
    Pozdrawiam o 3.40 w nocy/nad ranem?
    Sheeiren Imai

    ReplyDelete
  13. Noj Heeeeeej :)
    Jak sobie obiecałam tak jestem, żeby nie było przeczytałam już spory czas temu, tylko mam opóźnienia w pisaniu komentarzy.

    Rozdzia 1 wyjania więcej niż prolog ale nadal nie zawiele, ale to dopiero początek więc czego można się więcej spodziewać.

    Postać Kiry, jest chyba takim facetem, który uszczęśliwył by Sakurę, ale w tym wszytkim jest jeden problem, on nie jest Sasuke, więc go nie lubię, bo jest zagrożeniem dla SS. Reakcja Ino na słowa, Sakury i późniejsza rozmowa z Shikamaru daje do zrozumienia, że ta sytuacja ma drugie dno, i nie jest tak naprawde taka na jaka wygląda. Zresztą Shikamaru, też w tym maczał palce, Temari nie będzie z tego zadowolona, oj nie... nie wiem o co chodzi, ale wydawało mi się już podejżane jak sakura spotkała go niedaleko somu Ino jak wracała nad ranem.

    Rozumiem Sakure doskonale, też bym tak postąpiła, ma dość nawet podobny charakter tu do mojego, a Sasuke, hm coś ukrywa i nie mogę rozgryść na co tym razem wpadłaś. W czym Naruto go okłamał? Co w tym wspólnego ma Ino? Tyle pytan i będzie sobie teraz triche poczekać na odpowiedź.

    Czytam bonds, i doszłam do 41 rozdziału i frustruje mnie fakt że mam tak mało czasu żeby skończyć to opo, już jest tak blisko odpowiedzi, i kurde uśmierciłaś Ayumi? Znaczy nie wiem jeszcze tego bo nie doszłam do końca ale tak przez czysty przypadek wpadłam na pewną wzmiankę w epilogu która pozwoliła mi tak myśleć. No i skończylam Shannaro, z czego jest cholernie dumna, więc oczekuj i tam mojego komenta.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    ReplyDelete
  14. Cudowny nowy blog <3 Tylko czekać na więcej!
    http://static.zerochan.net/NARUTO.full.1779382.jpg
    Pasuje mi jakoś ten obrazek do twojego bloga... moooże kiedyś Ci się przyda!
    Pozdrawiam Luluuna :)

    ReplyDelete
  15. Kobieto, czym prędzej pisuj drugi rozdział! To rozkaz!
    Cały czas to czytając, odczuwałam gęsią skórkę. Co chwila było tylko takie: co oni teraz zrobią? co się stanie?
    Odpowiedź odnośnie prologu dostałam tylko jedną - w cytacie na początku tego rozdziału. Jednak dalej czuję jakieś powiązanie między Akirą z prologu, a wydarzeniami z obecnie rozgrywającej się historii.
    Może Sasuke jest w jakiś sposób z tym wszystkim powiązany? W końcu Naruto i Sasuke są reinkarnacjami Asury i Indry, więc może ten Akira żyje jakimś cudem i teraz będzie chciał zabić Sasuke i Naruto... ech, za dużo myślę. xD
    Jeszcze sobie skojarzyłam Kirę z Akirą, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że to bezsensu, no bo jakie powiązanie by mogli mieć i dlaczego?
    Dobra, ja już tu kończę ze swoimi rozkminkami. ^^

    Końcówka - ło, panie. Już się bałam, że tak szybko nam zaserwujesz coś między nimi, ale na szczęście zaniechałaś temu. Choć nie powiem, że nie, bo odczułam delikatny zawód z tego powodu, ale chyba większą ulgę. :D

    No dobra, teraz będzie przyciskanie cię do pisania... :3
    Bajos!

    ReplyDelete
  16. O mateczko, jakie to miłe uczucie przeczytać coś Twojego, Miku, po takim czasie! Pamiętam, jak czekałam (rok 2008? 2009?) na rozdziały na nfof.
    Muszę przyznać, że zdecydowanie Twój styl się rozwinął i to na lepsze. Nie zmieniło się natomiast jedno - to uczucie zasysania, jakie powodują Twoje rozdziały. Po prostu siadłam i wsiąkłam, coś fantastycznego;)
    Co do rozdziału. Gdyby nie to, że Naruto określa ich wszystkich "przyjaciółmi", w życiu bym na to nie wpadła :D Takiej złości i nienawiści pomiędzy postaciami trudno uświadczyć w jakimkolwiek opowiadaniu. Sakura pije i użala się nad sobą (a jak - no złamane serce to nic dobrego), a Sasuke zyskuje ode mnie tytuł dupka stulecia. Cwaniaczek, a do tego z paskudnym charakterem (aż wstyd napisać, że taki jest najcudowniejszy, nie jakieś tam ciepłe kluseczki).
    Kiry mi szkoda, ale wcale mnie nie dziwi, że skończył tak, a nie inaczej... Wplątał się w "związek" z osobą, która ma bagaż emocjonalny wielkości góry lodowej, a on mi nie wygląda na mega globalne ocieplenie, które mogłoby to wszystko rozpuścić. A szkoda, wydaje się sympatyczny na swój sposób.
    No i ciekawi mnie przeogromnie, co też wykombinowali na boczku Ino i Shikamaru. I co ma w głowie ten Sasuke, ech... (ech, ta słabość to dupków w fabule - bosz).
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!
    Pozdrawiam serdecznie ;D

    PS. Kiedyś pisałam na onecie pod adresem sakura-no-sasuke (a w zasadzie - nadal piszę). Pewnie mnie już nie pamiętasz, ale myślę, że po takim czasie warto się przypomnieć ;> A nuż.

    ReplyDelete
  17. Eh... Napisałam długi komentarz i skasowałam przed wysłaniem. Napiszę więc skrótowo.
    Budujesz zbyt dużo zdań wielokrotnie złożonych, co utrudnia odbiór. W wielu miejscach wystarczy wstawić kropkę zamiast przecinka, by z dwóch zrobić dwa zdania.
    Ładnie posługujesz się językiem, widać że masz warsztat, chociaż moim zdaniem często używasz zbyt wyszukanych słów. Przy zdaniach na wysokim poziomie potknięcia takie jak :wystawiła mu język" (w sensie wsadziła mu palce do gardła i wystawiła jego język?) zwracają o wiele bardziej uwagę. Zmuszasz czytelnika, by podziwiał każde zdanie, więc ten kto betuje ff powinien się bardziej postarać^^
    Co do historii jeszcze nie wiem, czy mi sie podoba. Generalnie nie lubię SasuSaku, a to, że Masahi zrobił dobrze fanom i zrobił z nich OTP mnie nie przekonuje. Mimo to blogi o tej tematyce czytam i niektóre mi się podobają. Tutaj jeszcze nie mam zdania o fabule. Ona jest wkurzająca i on także. Trzeba przyznać, że dobrze odzwierciedliłaś ich charaktery, łatwo sobie wyobrazić, że oryginalne postaci o kilka lat starsze i dojrzalsze życiowo właśnie tak by się zachowywały.
    "Temari stała z boku, trzymając w dłoni kieliszek wypełniony nalanym przed momentem alkoholem." - mam wrażenie, że takie zdania, okraszone niepotrzebnymi szczegółami, służą tylko temu, żeby tekst był dłuższy. To "wypełniony nalanym przed momentem" jest niepotrzebne i psuje zgrabne zdanie.

    ReplyDelete

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: ART